Według komisji wyborczej po przeliczeniu blisko jednej czwartej głosów na Hernandeza z rządzącej prawicowej Partii Narodowej głosowało blisko 35 proc. wyborców, podczas gdy na jego rywalkę Castro, żonę obalonego w 2009 roku prezydenta Manuela Zelayi - 28,36 proc. Trzecie miejsce zajmuje z 20,9 proc. głosów Mauricio Villeda (Partia Liberalna). O stanowisko prezydenta ubiegało się ośmiu kandydatów, a w odbywających się jednocześnie wyborach parlamentarnych o 128 mandatów w Kongresie Narodowym - dziewięć partii, zaś w wyborach samorządowych wybierano 229 burmistrzów. "Jestem prezydentem Hondurasu" - powiedziała dziennikarzom Castro, powołując się na sondaże exit poll według których głosowało na nią 29 proc. wyborców, zapewniając jej tym zwycięstwo. O swoim zwycięstwie wyborczym poinformowała też na Twitterze. Podziękowała "ludowi Hondurasu za wysoką frekwencje i demokrację" wykazaną w wyborach, w których 5,3 mln było uprawnionych do głosowania. "Nie rozczaruję was" - powiedziała Castro. Dodała, że poświęci "duszę, życie i serce, aby doprowadzić do odnowienia kraju" i zaapelowała do swoich zwolenników o "wiarę i nadzieję na nowy początek dla wszystkich w Hondurasie". Hernandez w swojej kampanii wyborczej obiecywał twardą odpowiedź militarną na przemoc, jaką stosują w Hondurasie gangi narkotykowe, a Castro zabiegała o wpływy dla lewicy, proponując budowę "demokratycznego socjalizmu" i "odbudowę" kraju podzielonego między zwolenników i przeciwników Zelayi. Honduras, największego eksportera kawy w Ameryce Środkowej trapi bieda i rekordowa przestępczość. Liczba zabójstw jest tam najwyższa na świecie - 85,5 na 100 tys. mieszkańców według władz w 2012 roku, czyli ok. 20 dziennie.