Premier Holandii Mark Rutte przekazał na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych, że wizyta tureckiego ministra może stanowić zagrożenie dla porządku publicznego. Dodał, że "rozsądne rozwiązanie tej sytuacji jest niemożliwe" z powodu gróźb, jakie wystosowała Turcja. Według strony tureckiej, minister był jeszcze w Stambule, gdy cofnięto pozwolenie. Wizyta szefa tureckiego MSZ wywołuje wiele kontrowersji. Burmistrz Rotterdamu Ahmed Aboutaleb oraz rząd Holandii są jej przeciwni. Minister spraw zagranicznych Holandii Bert Koenders powiedział w czwartek, że jego kraj nie będzie w żaden sposób ułatwiać tej wizyty. "Nie będziemy brać udziału w wizycie przedstawicieli tureckiego rządu którzy chcą prowadzić kampanię polityczną w sprawie referendum" - powiedział. Erdogan: Holandia to kraj niedobitków nazizmu Szef tureckiego MSZ zapowiedział, że przybędzie do Rotterdamu. Mevlut Cavusoglu w wywiadzie dla telewizji CNN Turk stwierdził, że jeśli Holandia zabroni mu wjazdu, to Turcja wprowadzi wobec tego kraju "ostre polityczne i ekonomiczne sankcje". Turecki minister dodał też, że jeśli <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> nie wprowadzi ułatwień wizowych wobec obywateli Turcji, zagrożone będzie obowiązujące porozumienie dotyczące przyjmowania przez Turcję migrantów zawracanych na granicy unijnej w Grecji. Głos w sprawie zagrał także prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Nazwał on Holandię krajem "niedobitków nazizmu, faszystów". Tymczasem charge d'affaires Holandii został w sobotę wezwany przez ministerstwo spraw zagranicznych Turcji - podał Reuters za źródłami w tureckim resorcie. Referendum w Turcji ma odbyć się 16 kwietnia. Z kolei w najbliższą środę, 15 marca, w Holandii mają się odbyć wybory powszechne. W kampanii wyborczej pojawiło się wiele antyimigranckich akcentów.