Dziewczynki spędzały wakacje u swoich dziadków w miejscowości Rafina. Od poniedziałku, czyli dnia, kiedy wybuchł pożar, ślad po całej czwórce zaginął. Zrozpaczony ojciec szukał córek i rodziców wszędzie, gdzie tylko mógł. Mężczyzna wystąpił także z apelem o pomoc w odnalezieniu bliskich. Nadzieja pojawiła się, gdy oglądał relację telewizyjną. Pokazano w niej ocalałych z pożaru, którym udało się uciec na łódź. W jednym z kadrów miał ponoć dostrzec jedną z córek. Jak się później okazało, dziewczynka nie była jego dzieckiem. Trzy dni po wystosowaniu apelu pojawiła się smutna informacja, że dziewczynki nie żyją. Badania DNA potwierdziły te doniesienia. Na samochód dziadków natrafiono w pobliżu miejsca, w którym znaleziono szczątki 26 osób - blisko szczytu klifu. Ciała dziewięciolatek spoczywały w objęciach dziadków. Bilans pożaru, który wybuchł 23 lipca w pobliżu Aten, to 91 ofiar śmiertelnych. 25 osób uznaje się za zaginione. Ich poszukiwania trwają cały czas. Jednocześnie odbywają się już pierwsze pogrzeby ofiar. (jw)