Darmaninowi, członkowi rządzącej liberalnej LREM, zarzuca się, że używając w wywiadzie opublikowanym 25 lipca tego terminu przyczynił do pogłębienia podziałów w społeczeństwie. 37-letni minister, który w kilka dni po kontrowersyjnym wywiadzie wystąpił przed komisją konstytucyjną Zgromadzenia Narodowego, bronił zasadności użycia terminu. Potępił zarówno tych, którzy zasadność mówienia o "zdziczeniu" czy "barbaryzacji", jak i tych, którzy go przesadnie lansują, "z uwagi na skojarzenia z deficytem bezpieczeństwa i migrantami". Część uczestników polemiki wokół "zdziczenia" przyznaje rację nowemu szefowi MSW, wskazując, że również politycy lewicy mówią o "barbaryzacji". Przywołują, odległe często, przykłady podobnej narracji z ich strony. Inni wskazują z kolei, że termin jest adekwatny i dobrze opisuje rzeczywistość społeczną we Francji. Przypominają, że używając go, minister nawiązywał do niedawnych zabójstw - kierowcy autobusu pobitego przez pasażerów, od których zażądał, by skasowali bilety i włożyli maseczki, młodego żandarma przejechanego przez handlarza narkotyków przy próbie kontroli drogowej i kobiety potrąconej przez samochód i wleczonej za nim przez 800 metrów. Sprawcy tych czynów noszą nazwiska wskazujące na ich pochodzenie z Afryki Północnej - podkreślają ci, którym słowa Darmanina przypadły do gustu. Krytyka ze strony koleżanki z rządu Sięganie po prawicową leksykę nie spodobało się natomiast kolegom partyjnym byłego mera z Tourcoing, który wciąż cieszy się dużym zaufaniem prezydenta Emmanuela Macrona. Mianowana niedawno minister transformacji ekologicznej Barbara Pompili w wywiadzie dla radia Europe1 skrytykowała kolegę, mówiąc, że rząd "jest na służbie wszystkich Francuzów i ma ich łączyć". "Podżeganie do waśni, napuszczanie jednych na drugich, może zaś okazać się groźne w skutkach" - ostrzegła. Komentator dziennika "L'Est-Éclair" zastanawiał się, "czy oboje ministrowie mówią o tym samym". "Trzeba być bowiem ślepym, by nie dostrzec w skali krajowej wzrostu przemocy, której sprawcami są grupy całkowicie pozbawione zahamowań, żyjące na marginesie społeczeństwa, które gwiżdżą sobie na prawa Republiki" - ocenił. Wielu publicystów zwraca uwagę, że tego rodzaju polemiki powtarzają się od lat, a wywołują je wypowiedzi ministrów spraw wewnętrznych, mające pokazać, że energicznie wezmą się za bezprawie panujące na przedmieściach czy w tzw. trudnych dzielnicach, gdzie liczna jest ludność pochodzenia afrykańskiego, z Maghrebu i Sahelu. Sarkozy mówił o "szumowinach" W 1998 r. socjalistyczny minister spraw wewnętrznych Jean-Pierre Chevenement użył określenia "dzikusy" w odniesieniu do młodocianych przestępców z tych dzielnicy, o "szumowinach, które wypleni" mówił z kolei w 2005 r. przyszły prezydent, centroprawicowy polityk Nicolas Sarkozy. Komentatorzy zauważają, że ostrość sformułowań nie oznacza radykalizmu w działaniach i że zaostrzaniu słownictwa towarzyszy wciąż większe wzmacnianie się bezprawia. "Bierność wobec wzrostu przemocy jest jeszcze bardziej niepokojąca niż sam wzrost przemocy" - napisał publicysta gazety "Le Journal du Dimanche". Media francuskie przypominają, że termin "zdziczenie", ukuty pierwotnie przez Laurenta Obertone'a w jego książce "Francja Mechaniczna Pomarańcza", zrobił karierę dzięki przywódczyni Zjednoczenia Narodowego <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marine-le-pen,gsbi,1072" title="Marine Le Pen" target="_blank">Marine Le Pen</a>, która powołała się na nią w jednym ze swych wystąpień w telewizji. Szefowa RN podkreśliła, że "zdziczenie" należy rozumieć jako "burzenie wszystkiego, co przez wieki cierpliwie budowała cywilizacja". Od wyboru Emmanuela Macrona na prezydenta terminu "zdziczenie" wielokrotnie używali politycy prawicy, głównie z partii Republikanie. W opinii części komentatorów Darmanin, którego nominacja wywoła protesty środowisk feministycznych w związku z oskarżeniem go przez jedną z kobiet o próbę gwałtu, z rozmysłem sięga do słownika prawicy. Twierdzą oni, że minister w ten sposób dąży do pozyskania sympatyków prawicy przed wyborami prezydenckimi w 2022 r. Bez poparcia tego elektoratu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-emmanuel-macron,gsbi,12" title="Emmanuel Macron" target="_blank">Emmanuel Macron</a> nie miałby szans na drugą kadencję - oceniają. Ludwik Lewin