W około stu szkołach podstawowych nauczyciele zanotowali niecodziennie dużą liczbę nieobecności. To wynik bojkotu ogłoszonego przez część rodziców, którzy uważają, że francuskie szkolnictwo propaguje "teorię gender" - nieistnienia różnic płci. Minister edukacji Vincent Peillon nazwał takie stawianie sprawy manipulacją. "Wzywam wszystkich deputowanych, bez względu na ich poglądy polityczne, ale którzy są wierni wartościom republikańskim, aby nie wierzyli w rozsiewane pogłoski. Francuska szkoła nie rozpowszechnia teorii gender, lecz równość w pojęciu republikańskim. Równość kobiet i mężczyzn" - podkreślił minister.Teraz dyrektorzy szkół mają wyjaśnić zbuntowanym rodzicom, że nie chodzi o propagowanie teorii, iż płeć nie istnieje, lecz zwalczanie stereotypów z nią związanych i obecnych w pracy, na boisku sportowym czy na uczelni. Większość protestujących rodziców to zwolennicy skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, integryści katoliccy i przeciwnicy Unii Europejskiej.