Wydarzenia rozegrały się na placu targowym 60-tysięcznego Clichy. Doszło do przepychanek między muzułmańskimi mieszkańcami a protestującymi. Mer miejscowości, Republikanin Remi Muzeau, przyprowadził około sto osób, które niosły transparent "Stop nielegalnym ulicznym modłom". "Minister spraw wewnętrznych powinien wreszcie zakazać ulicznych modłów! - oświadczył w rozmowie z dziennikarzami. Protestujący nacierali, śpiewając Marsyliankę i starając się wypchnąć muzułmanów z placyku, a ci ostatni nie przestawali wołać "Allahu akbar" (Bóg jest wielki). Wznosili też okrzyki "Zjednoczeni na rzecz wielkiego meczetu w Clichy". Interweniowała policja z tarczami, tworząc rodzaj żywej barykady między obu grupami ludzi. Od wielu miesięcy, jak napisał obecny na miejscu wydarzeń korespondent amerykańskiej agencji AP, muzułmańscy mieszkańcy miejscowości modlą się w każdy piątek na placyku targowym, protestując przeciwko zamknięciu w marcu przez lokalne władze ich prowizorycznej sali modlitw. Przewodniczący Stowarzyszenia Muzułmanów w Clichy, Hamid Kazed, który przewodził modlącym się, oświadczył: "Będziemy działali nadal, aż dojdzie do dialogu w celu znalezienia rozwiązania dla tej sytuacji".