Rzecznik prasowy hamburskiej policji Timo Zill przyznał, że tak agresywnych i brutalnych zachowań ze strony jakichkolwiek demonstrantów jeszcze nie widział. Zamaskowani osobnicy w nocy podpalali samochody, stawiali barykady, wybijali wystawy sklepowe. W nocy na ulicach Hamburga płonęły barykady, a zamaskowani mężczyźni rabowali i plądrowali sklepy, podpalali samochody, wyrywali płyty chodnikowe. Do najgwałtowniejszych zamieszek doszło w dzielnicy Sternschanze, gdzie służby użyły wobec chuliganów ciężkiego sprzętu, między innymi armatek wodnych. Ekstremiści rzucali w funkcjonariuszy płytami chodnikowymi i koktajlami Mołotowa. Do akcji wkroczyły uzbrojone brygady antyterrorystyczne, bowiem policja nie mogła opanować sytuacji. Dopiero nad ranem służby przejęły kontrolę w mieście, które wygląda jak po prawdziwej bitwie. Politycy zaczynają szukać winnych sytuacji. W tym kontekście pada nazwisko burmistrza Hamburga, Olafa Scholza, który jest odpowiedzialny za utrzymanie bezpieczeństwa.Niemieckie media piszą, że zamieszki w Hamburgu są wstydem dla miasta, całych Niemiec oraz dla kanclerz Angeli Merkel osobiście. Zdecydowana większość mieszkańców Hamburga ostro krytykuje pomysł organizacji tak wielkiej imprezy w mieście. 200 rannych policjantów W starciach policji z ekstremistami rannych zostało 200 policjantów, są też ranni po stronie demonstrujących. Służby zapanowały nad anarchistami dopiero and ranem. W telewizji N24 rzecznik Prasowy Policji w Hamburgu Timo Zilla poinformował, że zatrzymano ponad 100 osób. W mieście przywrócono kursowanie niektórych linii autobusów, wstrzymanych w związku z zamieszkami. Policja apeluje do mieszkańców o udostępnianie zdjęć i nagrań wideo, aby wyłapać łamiących prawo anarchistów. Kanclerz Angela Merkel mówiła wczoraj, że o ile ma zrozumienie dla "pokojowych protestów", o tyle nie akceptuje brutalnych zamieszek, które wystawiają na niebezpieczeństwo ludzkie życie. Minister sprawiedliwości Heiko Maas zażądał ukarania winnych. Ze strony polityków chrześcijańskiej demokracji (CDU) słychać głosy, by władze były bardziej stanowcze wobec lewackich grup organizujących protesty. Armin Schuster z CDU powiedział gazecie "Rheinische Post", że w Niemczech nie powinno być zgody na żadne ekstremizmy, niezależnie od tego, czy są to - jak się wyraził - "arabskie klany, islamiści, neonaziści czy skrajnie lewicowi radykałowie".