"Ogłaszam dziś (22 lipca - red.) zwiększenie liczby federalnych służb bezpieczeństwa w amerykańskich społecznościach nękanych brutalną przestępczością" - powiedział Trump podczas konferencji prasowej w Białym Domu. Dodał, że "szalejąca przemoc" szokuje Amerykanów, a on "nie ma wyboru". Wzrost w statystykach brutalnej przestępczości w największych aglomeracjach w USA powiązał z antyrasistowskimi demonstracjami, których uczestnicy domagają się zaprzestania finansowania policji. Nie tylko Chicago Prokurator generalny William Barr sprecyzował, że do Chicago zostanie wysłanych ok. 200 agentów federalnych, a do Albuquerque w Nowym Meksyku ponad 35. Ok. 200 przedstawicieli federalnych służb bezpieczeństwa rozlokowano już w Kansas City, w stanie Missouri, gdzie panuje napięta sytuacja po zastrzeleniu małego chłopca. Federalne oddziały podlegające Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego są też w Portland, w stanie Oregon. Do ich zadań należy ochrona budynków federalnych w tym mieście, w tym gmachu sądu. Wysyłanie agentów federalnych do pomocy miejscowym władzom nie jest rzadkością - zauważa agencja Associated Press. Agencja przypomina, że w grudniu ubiegłego roku takie siły skierowano do siedmiu amerykańskich miast. Więcej zabójstw z użyciem broni palnej Jak wynika z danych policji, w miastach USA odnotowuje się w tym roku więcej zabójstw z użyciem broni palnej niż w poprzednim. Eksperci uważają, że wpływ na to ma epidemia koronawirusa i wywołany przez nią kryzys gospodarczy. Najgorsza sytuacja panuje w Chicago. W Wietrznym Mieście, jak nazywane jest Chicago, śmiertelnie postrzelono w br. dotychczas ponad 400 osób. To więcej o blisko o połowę w stosunku do ubiegłorocznych danych z analogicznego okresu. We wtorek ( 21 lipca) 15 osób zostało postrzelonych przed domem pogrzebowym w rejonie Gresham, w Chicago. Strzelanina była związana z działalnością gangów. Reakcja burmistrz Chicago Decyzja Trumpa nie spotyka się z przychylną oceną burmistrz Chicago Lori Lightfoot. "W żadnych okolicznościach nie pozwolę, by oddziały Donalda Trumpa przyjechały do Chicago i terroryzowały naszych obywateli" - napisała w środę na Twitterze. Dzień wcześniej, reprezentująca demokratów burmistrz wyjaśniała, że miejskie władze "są otwarte na współpracę". "Ale nie chcemy dyktatury. Nie chcemy autorytaryzmu i nie chcemy sprzecznych z konstytucją zatrzymań i aresztowań naszych mieszkańców. Tego nie będę tolerowała" - dodała. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski