"Rozpatrujemy wszystkie możliwe opcje" - powiedział prezydencki doradca Stephen Miller w wywiadzie dla telewizji Fox News. Wymienił wniesienie w trybie pilnym odwołania do Sądu Najwyższego, obronę stanowiska Białego Domu przed sądami federalnymi niższej instancji albo wydanie zupełnie nowego dekretu. "Nie ma wątpliwości co do prerogatyw prezydenckich - podkreślał Miller. - Prezydent może zabronić niektórym osobom wjazdu na terytorium". Już w piątek prezydent Trump wspomniał o możliwości "całkiem nowego dekretu" i zapowiedział, że ogłosi jakieś kroki "być może w poniedziałek albo wtorek". "Rozpatrujemy nowe dodatkowe działania" - powiedział Miller, ostro krytykując decyzję Sądu Apelacyjnego w San Francisco o dalszym zawieszeniu ważności dekretu o czasowym ograniczeniu imigracji. Miller nazwał to "sądowym uzurpowaniem władzy". "Nie mamy w tym kraju przewagi władzy sądowniczej" - podkreślił. Rozporządzenie wydane przez prezydenta Donalda Trumpa 27 stycznia przewidywało bezterminowe wstrzymanie imigracji do Stanów Zjednoczonych z Syrii oraz na 90 dni z siedmiu innych państw zamieszkiwanych przez muzułmańską większość. Po wstrzymaniu wykonywania dekretu Trumpa przez sędziego sądu okręgowego w Seattle Jamesa Robarta i podtrzymaniu tej decyzji w czwartek przez troje sędziów Sądu Apelacyjnego w San Francisco, mający wcześniej wydane wizy bądź prawo stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych (tzw. zieloną kartę) imigranci z państw objętych dekretem są wpuszczani na terytorium USA. Według amerykańskich mediów kontrola dokumentów i bagaży osób przybywających z państw objętych zawieszonym dekretem Trumpa jest o wiele bardziej skrupulatna niż wcześniej. Zdaniem krytyków decyzji Sądu Apelacyjnego, w tym samego prezydenta Trumpa, orzeczenie sędziów zwiększa zagrożenie bezpieczeństwa mieszkańców Ameryki, gdyż wśród przybyszów mogą być terroryści. Trump napisał w niedzielę na Twitterze, że 72 proc. uchodźców przyjętych w USA od 3 do 11 lutego pochodziło z siedmiu krajów objętych jego dekretem: Syrii, Iraku, Somalii, Iranu, Sudanu, Libii i Jemenu. Wcześniej uznał decyzję mającego opinię lewicowego Sądu Apelacyjnego w San Francisco za motywowaną "politycznie" i zapowiedział walkę z "tym orzeczeniem w sądach". Oświadczył, że ostatecznie walka ta zakończy się zwycięstwem.