Antyterrorystyczna interwencja wojsk Zachodu obaliła reżim Talibów w Afganistanie, ale później Amerykanie cynicznie pozostawili ten kraj na pastwę biedy i ciemnoty - to teza irańskiego filmu "O piątej popołudniu". Reżyserką filmu jest 23-letnia lranka Samira Makhmalbaf, nazywana w Cannes "cudownym dzieckiem irańskiego kina". Kiedy na festiwalu nazwała Busha amerykańskim Talibem, została nagrodzona oklaskami. - Być może Ameryka jest demokratyczna, ale Bush jest Talibem. Wytłumaczono nam, że amerykański Rambo pojechał do Afganistanu i wyzwolił tamtejszą ludność, ale kiedy ja tam pojechałam, okazało się, że lud wcale nie jest wyzwolony - twierdzi Iranka. Jej zdaniem duża cześć Afgańczyków żyje w ciemności i nędzy. O sytuacji w swoim kraju - teokratycznej dyktaturze ajatollahów Iranu - młoda artystka mówi, że jest "niewesoła". Tym razem nie dostała oklasków.