MSZ Bułgarii oznajmiło, że takie czyny "są absolutnie niedopuszczalne". Resort ocenił, że "czyn ten jest nie tylko nie do przyjęcia, lecz jest też absolutnie sprzeczny z tradycyjną dla bułgarskiego społeczeństwa tolerancją". Na pomniku żołnierza rosyjskiego, stojącym na jednym ze wzgórz w Płowdiwie i zwanym przez miejscową ludność "Aloszą", wypisano także słowa, obrażające rzeczniczkę MSZ Rosji Marię Zacharową. W ubiegłym tygodniu, potępiając podobny czyn w Sofii, oświadczyła ona, że podczas II wojny światowej w Bułgarii dzięki Armii Czerwonej ocalono ok. 50 tys. Żydów. Słowa Zacharowej spowodowały szeroki odzew w Bułgarii, gdyż ocalenie bułgarskich Żydów podczas II wojny światowej wspólnymi wysiłkami społeczeństwa, Cerkwi Prawosławnej i władz uważane jest w tym kraju za jedną z najbardziej chlubnych kart w jego XX-wiecznej historii. Choć Bułgaria była sojusznikiem Niemiec, w obronie Żydów w 1943 roku stanęło całe społeczeństwo, Cerkiew, a także deputowani, którzy zwrócili się z petycją do cara Borysa III o powstrzymanie deportacji. Dzień 9 marca 1943 roku, gdy w Płowdiwie nie pozwolono ruszyć pociągom z Żydami do nazistowskich obozów, obchodzony jest w Bułgarii jako dzień tolerancji. Polemika z Rosją trwa od tygodnia. W piątek wieczorem w wywiadzie dla bułgarskiej telewizji publicznej do sprawy powrócił prezydent Rumen Radew, który powiedział, że "bezczeszczenie pomników jest tak samo niedopuszczalne jak fałszowanie historii". Konfrontacja z Moskwą w sprawie ocalenia bułgarskich Żydów jest "wzajemnie niekorzystna" - dodał. Radew poinformował, że wizyta rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, którego zaprosił na organizowane w marcu 2018 roku obchody 140. rocznicy wyzwolenia przez armię rosyjską Bułgarii spod niewoli tureckiej, została odłożona. Jako przyczynę Radew podał wybory prezydenckie, które mają odbyć się w Rosji właśnie w marcu przyszłego roku. Z Sofii Ewgenia Manołowa