W kwietniu 2012 roku lekarze zgodzili się dać 64. - Godelieve de Troyer śmiercionośny zastrzyk uznawszy, że cierpi na nieuleczalną depresję. - Jej depresja była uleczalna, lekarz, który zajmował się nią przez 20 lat, odmówił przeprowadzenia eutanazji i dopiero, gdy wpłaciła kilka tysięcy euro, dokonano zabiegu, nie informując o tym rodziny - tak w rozmowie z Polskim Radiem sprawę przedstawia Roger Kiska, prawnik z Alliance Defending Freedom, który w imieniu syna de Troyer złożył skargę do Strasburga. Jej celem jest wymuszenie na belgijskich władzach zmiany przepisów dotyczących eutanazji przyjętych w 2002 roku. - Belgia musi zaostrzyć procedury, żeby chronić niewinnych pacjentów - mówi Kiska. Według Jacquelline Herremans ze Stowarzyszenia na Rzecz Prawa do Godnej Śmierci nie ma jednak takiej potrzeby. - Od momentu, gdy zostanie zgłoszona prośba o eutanazję, bardzo dużo się o tym rozmawia z pacjentem, z rodziną, z innymi lekarzami. Wszystko po to, aby tego typu wybory nie były dokonywane za zamkniętymi drzwiami szpitalnego pokoju lub w domu - powiedziała Herremans. Trybunał w Strasburgu ma wkrótce zdecydować, czy przyjmie skargę na Belgię.