Mająca swoją siedzibę w Sydney organizacja na rzecz uchodźców Refugee Action Coalition podała, że ze stolicy Papui-Nowej Gwinei wyjechało 40 osób na mocy porozumienia zawartego między Australią a byłym prezydentem USA Barackiem Obamą. "To była słodko-gorzka chwila dla uchodźców. Z jednej strony cieszą się, że wreszcie dostaną swobodę, której Australia odmówiła im ponad cztery lata temu, z drugiej zaś - niepokoją się o tych, którzy zostali" - podkreśliła organizacja w oświadczeniu. Uchodźcy, którzy przebywali na wyspie Manus, wylecieli do Manili, skąd udadzą się do USA w kilku grupach w ciągu najbliższych tygodni - informuje AFP. Na opublikowanych przez organizację na rzecz uchodźców zdjęciach widać grupę osób, które ustawiały się w kolejce jeszcze przed świtem, aby zdążyć na samolot do Manili.Australijskie i amerykańskie urzędy imigracyjne nie odpowiedziały od razu na prośbę o azyl dla uchodźców - podaje AFP. Surowa polityka australijska zakładała osadzanie osób ubiegających się o azyl w obozach na pacyficznych wyspach Manus i Nauru, w których ciągle pozostaje 1 tys. ludzi. Australia odrzucała wezwania do osiedlenia tych ludzi na terenie kraju, a zamiast tego usiłowała ulokować ich w innych krajach, w tym w USA. Do tej pory jednak do Stanów Zjednoczonych wyjechało około 50 osób, a <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> skrytykował zawarte przez poprzednika porozumienie. Organizacja na rzecz uchodźców zapowiedziała, że w przyszłym miesiącu do USA wyjedzie kolejnych 130 osób. W międzyczasie premier <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nowa-zelandia,gsbi,4263" title="Nowej Zelandii" target="_blank">Nowej Zelandii</a> Jacinda Ardern zaproponowała przygarnięcie 150 uchodźców przez kraj, ale australijski szef rządu Malcolm Turnbull oświadczył, że propozycja może być rozpatrzona dopiero po spełnieniu warunków umowy przez USA.