- Różnica względem wcześniejszych wyborów polega na tym, że te wczorajsze odbyły się już w kraju z rozwiniętymi i ugruntowanymi instytucjami demokratycznymi, takimi jak opozycja i wolne media - zaznaczył Bagapsz. Prezydent oddał głos w jednym z punktów wyborczych w stolicy Abchazji Suchumi. Wyniku wyborów nie uznał rząd w Tbilisi. Michaił Saakaszwili, prezydent Gruzji, ostrzegł, że wczorajsza elekcja była niezgodna z prawem, a jego kraj nigdy nie zgodzi się na odłączenie Abchazji. - Chcemy zapomnieć o przeszłości i pracować nad wspólną przyszłością. Nie chcemy przemocy, ale drogi do pojednania będziemy szukać z pozycji silnego państwa, nie słabego - podkreślił Saakaszwili. Nie przez przypadek prezydent wygłosił tę deklarację na terenie budowy nowej bazy wojskowej w historycznym mieście Gori. Prozachodnia Gruzja twierdzi, że niepodległościowe dążenia Abchazji i Południowej Osetii są sztucznie inspirowane przez Rosję, która stara się wykorzystać narastający konflikt, by utrzymać wpływy na Kaukazie. Stanowisko Gruzji popierają organizacje międzynarodowe, między innymi Unia Europejska i Organizacja Narodów Zjednoczonych. Ich zdaniem wspierana przez Rosję Abchazja powinna pozostać w granicach macierzystego państwa.