- To pewien żart, skierowany też do polityków z centrali, którzy wszystko traktują ze śmiertelną powagą. Ta akcja ma na celu pewne odprężenie w debacie, która rozgorzała na tematy górnośląskie, górnośląskiej tożsamości - powiedział biorący udział w happeningu lider RAŚ, członek zarządu woj. śląskiego, Jerzy Gorzelik. - Ze strony polityków, przede wszystkim PiS, padło wiele ostrych słów, które nierzadko rozmijają się prawdą. Śląskość miałaby być, zdaniem prezesa Kaczyńskiego i jego współpracowników, czymś nagannym, a przynajmniej podejrzanym. Dziś chcemy pokazać, że to jest coś pozytywnego, pełnego energii i humoru - dodał Gorzelik. Lider RAŚ zaznaczył, że każda społeczność funkcjonująca w demokratycznym społeczeństwie ma prawo upominać się o swoje interesy i tak się właśnie dzieje ze Ślązakami. Wyjaśnił też, że kształt serca wybrano dlatego, że być może "niektórym politykom w Polsce brak nieco wrażliwości, zwłaszcza, choć nie tylko, na śląskie sprawy". W większości młodzi ludzie zebrali się w niedzielne popołudnie na placu pod Pomnikiem Powstańców Śląskich znajdującym się w pobliżu katowickiego ronda i Spodka. Stanęli na jego pochyłej podstawie, zwracając się w stronę pobliskiego wysokiego hotelu Katowice, z którego górnych okien robili zdjęcia fotoreporterzy i operatorzy. - To fajny pomysł. Ja się czuję stąd i nie chcę, żeby mi ktoś mówił, że nie mam do tego prawa, albo że jestem jakaś podejrzana w związku z tym. Ale nie chcę wchodzić z nim w jakieś spory, lepiej zamanifestować to w jakiś dobry, pogodny sposób, tak jak właśnie tutaj - powiedziała trzymająca niebieski kartonik studentka kulturoznawstwa Paulina. Koordynujący przedsięwzięcie Michał Kieś z katowickiego koła RAŚ powiedział, że uczestników happeningu udało się skrzyknąć przez internet, m.in. profil na portalu Facebook oraz przez znajomych. Organizatorzy zgłosili zgromadzenie ok. 300 osób i tyle właśnie przyszło. - Chcieliśmy pokazać naszą uśmiechniętą twarz, która chyba ostatnio nie przebijała się do mediów. Stawiano nas w różnych dziwnych kontekstach i strasznie nas to uwierało - stąd ta akcja - zaznaczył Kieś.