"W dalszym ciągu strażacy ręcznie odgruzowują i przeczesują ten teren. Potrwa to kilka godzin - może nie do wieczora, ale do godzin popołudniowych" - powiedziała PAP rzeczniczka śląskiej straży pożarnej st. kpt. Aneta Gołębiowska. Podinsp. Mariusz Łabędzki z sosnowieckiej policji doprecyzował w niedzielę wiek ofiar katastrofy. Kobieta miała 79 lat, a jej mąż ma 72 lata - powiedział. Do katastrofy doszło w sobotę po godz. 20; zawaliła się część dwukondygnacyjnej kamienicy przy ul. Tylnej. Wszystko wskazuje na to, że doszło do wybuchu gazu z używanej w mieszkaniu butli. Strażacy i policjanci, którzy przyjechali na miejsce podawali, że w gruzowisku są prawdopodobnie dwie osoby. Z poszkodowanym mężczyzną od razu udało się nawiązać kontakt i ok. godz. 21 udało im się go wydobyć spod gruzu. Mężczyzna był przytomny, ale doznał rozległych oparzeń. Został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Na miejsce katastrofy przyjechało blisko 70 strażaków, wśród nich ratownicy z psami, którzy szukali pozostającej pod gruzami kobiety. Musieli ręcznie przerzucać rumowisko, cegła po cegle; stabilizowali też sąsiednie ściany, grożące zawaleniem. Do kobiety dotarli około północy, po kilku godzinach akcji. Już nie żyła. Według policji, w całym budynku mieszka kilkanaście osób; zawaliła się tylko część zamieszkiwana przez starsze małżeństwo. Większość lokatorów spędziła ostatnią noc u rodzin, pozostałym kilku opiekę zapewniły lokalne władze. Wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który przyjechał na miejsce katastrofy mówił, że wszystkie osoby, które musiały opuścić budynek, otrzymają pomoc lokalową, socjalną i bytową. Decyzja, czy i kiedy lokatorzy niezniszczonej części budynku będą mogli wrócić do swoich mieszkań, będzie należała do inspektora nadzoru budowlanego.