W jednym z podziemnych przekopów doszło do tak zwanego samozapłonu węgla. To wszystko działo się około 400 metrów pod ziemią. Ponieważ urządzenia wykazały wzrost stężeń niebezpiecznych gazów, od razu wycofano z tego miejsca ludzi. Nikomu nic się nie stało. Teraz na dole jest już kilka zastępów ratowniczych i będą one próbowały zdusić pożar. Ten rejon na razie jest odcięty od reszty kopalni. Pożar endogeniczny w kopalniach to częste zjawisko. Nie ma wtedy płomieni, natomiast rosną stężenia niebezpiecznych gazów. Gaszenie takiego pożaru polega m.in. na odcięciu dopływu powietrza. Zdarza się, że w takich miejscach stawiane są specjalne tamy odcinające dany rejon kopalni, a gaszenie pożaru zajmuje wiele tygodni, a nawet miesięcy. (j.) <a href="http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/marcin-buczek" target="_blank">Marcin Buczek</a>