Mateusz i Sebastian (imię zmienione) z Katowic zawsze trzymali się razem. Gdy w piątek po południu chłopcy jak zwykle wracali ze szkoły, Sebastian zaczął przebąkiwać o samobójstwie. - Spytał mnie, czy idę się z nim powiesić - opowiada "SE" Mateusz. - Pomyślałem, że to jego kolejny żart. Chłopcy rozstali się, ale nie na długo. Mateusz zdążył zjeść obiad, gdy do drzwi zapukał Sebastian i poprosił go, by poszedł z nim do kościoła. - Byliśmy na mszy, a Seba się wyspowiadał - mówi Mateusz. Kiedy chłopcy wracali z kościoła, Sebastian skręcił w pobliski las. Mateusz poszedł za przyjacielem. Z daleka zobaczył, jak chłopak wspiął się na drzewo, zrobił pętlę z paska od spodni i skoczył. Wtedy Mateusz ruszył z pomocą. Gdy próby złamania gałęzi nie udały się, wspiął się na drzewo i zaczął gryźć skórę paska. Jedną ręką podtrzymywał przyjaciela. Nie wie, jak długo to trwało. Do dziś pamięta słony smak skóry i ulgę, jaką poczuł, kiedy razem z Sebastianem spadali na ziemię. Za chwilę na miejscu pojawił się tata Mateusza. Zrobił chłopakowi sztuczne oddychanie. Sebastian otworzył oczy. Doszedł do siebie po krótkim pobycie w szpitalu. Wszystko skończyło się dobrze, a on i jego rodzice dziękowali wiele razy Mateuszowi za uratowanie życia. - To bohater! - mówi "SE" nadkom. Magdalena Szymańska-Mizera z katowickiej policji. - Nigdy wcześniej nie mieliśmy podobnego zdarzenia. Mateusz to bohater. Niejeden dorosły w tak dramatycznej sytuacji mógłby stracić głowę. Nie ma wątpliwości, że tylko dzięki jego postawie nie doszło do tragedii.