Do podjęcia tego wyzwania skłoniła go... porażka polskiej reprezentacji piłkarskiej z Niemcami podczas Euro 2008. - To był impuls, po tym meczu przegranym 2:0, wstałem z fotela i powiedziałem: "Jadę! Pokażę, że ja potrafię, chociaż mam 55 lat" - powiedział. Majerczyk kupił nowy łańcuch, zębatki i opony do roweru, spakował namiot do sakwy i ruszył w drogę. Postanowił, że rajd będzie jak najbardziej ekstremalny i bez wygód. Dziennie pokonywał ok. 100 km, całą trasę - w 30 dni. Jak mówi, rowerzystę zawieść mogą trzy czynniki - organizm, psychika i sprzęt. Najmniej zawodny jest sprzęt, tym bardziej, że zawsze można coś dokupić. Najtrudniej było mi jechać w deszczu, który padał przez 3 tygodnie, nieraz był jak tropikalna ulewa. Ten deszcz nużył. Było czasem tak, że już mi się nie chciało - opowiadał. Najbardziej dramatycznym momentem wyprawy była dla niego jednak chwila, kiedy zgubił notes, w którym zbierał pieczątki, potwierdzające, że faktycznie odwiedził miejscowości na swojej trasie. Znalazł go jednak na ziemi, 70 m dalej. Swoją podróżą Majerczyk chciał uczcić 100-lecie osiedla, w którym urodził się, wychował i obecnie mieszka. - To jest moje miejsce, moje gniazdo. Nie chcę tu nic zmieniać - poza jedną rzeczą. Trzeba wyłączyć ten rynek z ruchu, żeby był bardziej przyjazny dla ludzi - podkreślił. Rajdem chciał też uczcić 30-lecie swojego małżeństwa i 15- lecie Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia "Wieczorek" w której przepracował 30 lat. Anna Majerczyk jest dumna z męża. - Wiedziałam, że da radę, bo to człowiek, dla którego nie ma problemów, każdy potrafi rozwiązać. Martwiłam się tylko trochę, bo wiedziałam, że jedzie sam - mówiła. Zdzisław Majerczyk jeździ intensywnie na rowerze od 10 lat, zaczął kilka lat przed emeryturą. Jest szefem miejscowego klubu rowerowego Pozytywnie Zakręceni. Jego członkowie witali go w środę, nie szczędząc gratulacji i wręczając m.in. dwie statuetki rowerzystów. Nikiszowiec "występował" w filmach wielu wywodzących się ze Śląska reżyserów - Kazimierza Kutza, Lecha Majewskiego, Macieja Pieprzycy. Budowę osiedla rozpoczęła 100 lat temu dla swojej załogi spółka górnicza Georg von Giesche's Erben. Autorami projektu byli architekci Emil i Georg Zillmannowie. Powstałe tuż przy kopalni osiedle miało nie tylko wodę pitną, system pozbywania się fekaliów, oświetlenie elektryczne, a w części mieszkań centralne ogrzewanie, ale także kościół, szkołę, czy barak dla zakaźnie chorych. Zamieszkane do dziś osiedle składa się z dziewięciu bloków różnej wielkości, zamkniętych pierścieniowo, z elewacjami pokrytymi charakterystyczną czerwoną cegłą. Wewnątrz każdego z nich znajduje się dziedziniec. Choć już teraz to miejsce odwiedza wielu turystów, to skarżą się na brak infrastruktury, np. restauracji i kawiarni. Z okazji 100-lecia w Nikiszowcu odbywa się wiele lokalnych imprez, a także m.in. I Światowy Zjazd Nikiszowian.