- W Polsce to pierwszy przypadek takiego porodu zakończony sukcesem. Wcześniej podjęto jedną próbą, ale dziecko urodziło się z poważną wadą wrodzoną - powiedział dzisiaj kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, Jerzy Sikora, który był przy narodzinach małej Ewy. Wada pani Justyny polegała na tym, że w tych naczyniach, w których powinna płynąć krew żylna - płynęła tętnicza, a tam gdzie tętnicza - żylna. To uniemożliwiało normalną wymianę tlenu i dwutlenku węgla. Gdyby nie korekta operacyjna, nie przeżyłaby. Jako 6-letnie dziecko przeszła operację w Filadelfii, w Stanach Zjednoczonych. W razie komplikacji w czasie ciąży, np. niewydolności krążenia i Justynie i dziecku również groziła śmierć. Ciąża jest dużym obciążeniem dla układu krążenia, np. w 32 tygodniu ciąży ilość krwi wzrasta o 1,5 litra. - Nie wyobrażałam sobie życia bez dziecka. Skoro postanowiłam wyjść za mąż, chciałam mieć pełną rodzinę - powiedziała dziennikarzom szczęśliwa matka. W czasie ciąży była pod stałą opieką kardiologów ze Śląskiej Akademii Medycznej, m.in. prof. Władysława Rolickiego, który asystował także przy jej własnych narodzinach. W sumie spędziła w szpitalu 2,5 miesiąca, chociaż nie było komplikacji. Poród odbył się przez cesarskie cięcie w 38 tygodniu ciąży. Mała Ewa waży niewiele ponad trzy kilogramy i ma 55 ce wzrostu.