Pierwsza w historii msza odprawiona przez papieża w większościowo buddyjskiej Birmie, zgromadziła, jak się podkreśla, wyjątkowe tłumy. "Zanim przyjechałem do tego kraju, długo czekałem na tę chwilę. Wielu z was przybyło z daleka i z odległych terenów górskich, niektórzy nawet pieszo. Przybyłem jako pielgrzym, aby słuchać i uczyć się od was oraz aby przekazać wam słowa nadziei i pocieszenia" - tymi słowami papież Franciszek rozpoczął homilię. Nawiązał tym samym do pochodzenia większości katolików z Mjanmy. Należą oni do społeczności plemiennych zamieszkujących głównie północne regiony kraju. Podczas mszy na błoniach Kyaikkasan Ground w Rangunie papież, zwracając się do Birmańczyków, podkreślił: "Wiem, że wiele osób nosi rany w wyniku przemocy, zarówno widoczne, jak i niewidoczne". "Myślimy, że uleczenie może przyjść z wściekłości i zemsty. Lecz zemsta nie jest drogą Jezusa" - wskazywał Franciszek. Jest nią, wyjaśnił, przebaczenie i miłosierdzie. Papież stwierdził również: "Kościół w Birmie jest żywy". "Nawet mając ograniczone środki wiele wspólnot głosi Ewangelię innym mniejszościom, zawsze bez przymusu, ale zawsze zapraszając i przyjmując" - mówił. Franciszek wspomniał o działalności tamtejszej Caritas, która - jak zauważają obserwatorzy - jest zaangażowana w niesienie pomocy uchodźcom, w tym muzułmańskiej, prześladowanej w Birmie mniejszości Rohingjów. W środę papież spotka się również z najwyższą radą mnichów buddyjskich oraz z birmańskimi biskupami.