Działalność 40-letniego nauczyciela z Fryburga Christopha Schwarza, który nie mógł pojawić się na konferencji, przedstawili dziennikarze Deutsche Welle Monika Sieradzka oraz Jaromir Jankowski. Zwrócili uwagę, że wojna była obecna przez całe dzieciństwo Schwarza, co wpłynęło na jego specjalne uwrażliwienie. Z inicjatywy i dzięki dziesięcioletniej pracy Schwarza, w hołdzie najmłodszym ofiarom rasistowskiej polityki III Rzeszy powstała wystawa "Zrabowane dzieci - zapomniane ofiary". Wystawa składa się z 45 tablic i kilkunastu filmowych reportaży. Początkowe tablice stanowią historyczne wprowadzenie i podnoszą kwestię braku odpowiedzialności państwa niemieckiego wobec ofiar, kolejne - przedstawiają ich dramatyczne losy. Opowieści pogrupowano według kraju pochodzenia ofiar. Wystawa przyciągnęła osoby, które same były świadkami wydarzeń wojennych. "Rasowo przydatni" Historycy przyjmują, że z okupowanych terytoriów Niemcy wywieźli między 50 tys. a 200 tys. dzieci "rasowo przydatnych", na ogół o jasnych włosach i niebieskich oczach. W nowym akcie urodzenia podawano wyłącznie datę i miejsce urodzenia. Dzieci pozbawiane były tożsamości i poddawane przymusowej germanizacji w rodzinach zastępczych, domach dziecka i obozach dziecięcych. Małżeństwa, które adoptowały dzieci, wierzyły, że są one sierotami. Akcją kierowała organizacja "Lebensborn e.V.". Wiele z tych dzieci nie mogło powrócić po wojnie do swoich rodzin, ponieważ niemieckie urzędy do spraw młodzieży (Jugendamt) fałszowały ich dane osobowe. Wiele z ofiar żyje do dziś, a ich psychika jest zdominowana przez traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Rząd RFN odmówił uznania "zrabowanych dzieci" za ofiary nazizmu i wypłacenia im jakichkolwiek odszkodowań. - Stoi to w jaskrawym przeciwieństwie do faktu, że do dzisiaj byli SS-mani, jeśli doznali jakichkolwiek uszczerbków na zdrowiu, otrzymują rentę na podstawie Ustawy o Zaopatrzeniu Ofiar Wojny - mówił Christoph Schwarz w rozmowie z Jaromirem Jankowskim. Dopiero od 1998 r. możliwe jest odebranie renty SS-manom, którym udowodniono, że brali udział w zbrodniach wojennych. Schwarz określa ich liczbę na niewiele ponad 30. Los dzieci i przymusowa germanizacja zostały uznane wprawdzie za bezprawie, ale nie stanowią one podstawy do wypłaty odszkodowania. Wynagrodzenie za utratę tożsamości Symboliczną pomocą humanitarną ze strony Niemiec na rzecz około 200-300 dzieci uprowadzonych z Polski były jednorazowe wypłaty rzędu 1000 złotych w latach 90-tych. Co druga z tych osób otrzymała powtórnie tę sumę kilkanaście lat później. Pośrednikiem była Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie. Zgodnie z ustawą niemiecką wypłaty zostały zakończone 30 września 2006 roku. Schwarz uważa, że odszkodowaniem można nazwać świadczenia, jakie wypłaciła Norwegia swoim "zrabowanym dzieciom" - ofiarom Lebensborn (do 80 tys. euro), czy chociażby płatności państwa niemieckiego na rzecz "zrabowanych dzieci" w byłej NRD (renty i jednorazowe wypłaty po 10 tys. euro). Rząd Austrii wypłacił "jako gest dobrej woli" świadczenia tym polskim dzieciom, które w wyniku akcji germanizacyjnych III Rzeszy znalazły się na terenach Ostmark - tak nazistowski rząd nazywał tereny austriackie przyłączone w 1938 r. Wypłata świadczeń odbyła się w latach 2001-2005 w ramach odszkodowań dla robotników przymusowych pracujących w rolnictwie i wynosiła jednorazowo 1453 euro. Ta kategoria świadczeń objęła ponad 22 tys. osób z Polski, przy czym nie wiadomo, ze względów na ochronę danych, ile wśród nich było "zrabowanych dzieci". Obsesja czystej krwi Jeden z głównych odpowiedzialnych za Holocaust, Heinrich Himmler osobiście zajmował się przypadkami dzieci "pokonanych narodów", w których żyłach "może płynąć nordycka krew". Dlatego za priorytet uważał wyselekcjonowanie spośród podbitej ludności dzieci "czystych rasowo". Podczas wizytacji obozu koncentracyjnego koło Mińska w sierpniu 1941 r. Himmler zobaczył rosyjskiego chłopca o włosach blond i niebieskich oczach, którego "rasowość" zrobiła na nim tak duże wrażenie, że zabrał go ze sobą. Kostia Harelek (po zniemczeniu Gerelik) trafił do koszar dla dzieci w Rouffach w Alzacji. Himmler kazał sobie przysyłać co pół roku jego świadectwo, ocenę z zachowania i zdjęcie. W sierpniu 1944 nakazał, by Kostja wyuczył się technicznego zawodu. Potem wszelki ślad chłopca się urywa. Zupełnie inny los czekał Nikołaja Kałasznikowa, który trafił w czasie wojny do domu dziecka w Sokolnikach (dzielnica Charkowa). Część dzieci z placówki, o szczególnie "aryjskim" wyglądzie, wysłano do Niemiec (ok. 40); niepełnosprawne - zamordowano. Resztę Wehrmacht wykorzystywał jako bank krwi dla rannych pilotów. "Himmler powiedział, że krew głodnych dzieci jest szczególnie czysta i wartościowa. Dlatego używano jej do transfuzji" - opowiadał w 2013 r. Nikołaj. Większość dzieci przypłaciła to życiem - z 1682 przeżyło 56. "Bohaterska" sadystka Wystawa prezentuje losy około 20 dzieci. Historia Janiny Kunsztowicz (ur. 1933) pokazuje, że los "zrabowanych dzieci" także po wojnie okazywał się traumatyczny. W 1941 r. jej rodzice zostali aresztowani przez gestapo w Poznaniu. Janiną zajęła się bliska znajoma rodziców. Pewnego dnia wezwano je do Jugendamtu. Janinę siłą zmuszono do pozostania w urzędzie. Wywieziono ją do domu dziecka do Kalisza, gdzie torturowano ją brakiem snu, a potem do ośrodka Lebensborn w Oberweis.Tam potwierdzono jej "antropologiczną" przydatność do germanizacji. W weekendy przyjeżdżały do ośrodka niemieckie małżeństwa, aby wybrać sobie dziecko. Zabrała ją do siebie nauczycielka Katharine Rinck z Minden. Od tego momentu Janina nazywała się Johanna Kunzer. "Musiałam spać w łóżku małżeńskim, przywiązana za ręce i nogi. Byłam bita. Może Rinck miała też inne uczucia, ale może sadyzm pomagał jej osiągnąć orgazm" - mówiła w wywiadzie w 2014 r., spisanym przez Christopha Schwarza. Po zakończeniu wojny adopcyjna matka starała się ukryć Janinę (Johannę Kunzer) w różnych miejscach w Niemczech Zachodnich, wiedząc, że prawdziwa matka Janiny szuka córki przez Polski Czerwony Krzyż. - Starzy towarzysze partyjni zatrudnieni po wojnie w niemieckich urzędach zatroszczyli się o to, by Johanna już nigdy prawdziwej matki nie zobaczyła - komentuje Schwarz. Na skutek starań Władysławy Kunsztowicz Międzynarodowa Organizacja ds. Uciekinierów IRO odnalazła Janinę w miasteczku Bullay. Pani Rinck straszyła dziewczynę, że jeśli się nie będzie ukrywać, trafi do domu publicznego. W pomoc pani Rinck zaangażowała się m.in. miejscowa policja i katolicki ksiądz. Tymczasem w 1950 r. "Spiegel" opublikował artykuł pt. "Uprowadzenie". Opisano w nim historię emerytowanej nauczycielki Kathariny Rinck, która ze swoich 205 marek renty oddawała połowę na rzecz pewnego domu dziecka w amerykańskiej strefie okupacyjnej. W domu tym ukryła jakoby swoją adoptowaną, 14-letnią córkę Johannę. Jak relacjonował "Spiegel", chroniła ją w ten sposób rzekomo przed kolejnymi próbami uprowadzenia przez polskich i jugosłowiańskich pracowników IRO. Z Kathariny Rinck uczyniono w magazynie prawdziwą bohaterkę, ratującą swoje dziecko. Więcej na ten temat tutaj. *** Christoph Schwarz - nauczyciel historii z Fryburga, założyciel stowarzyszenia "Zrabowane dzieci - zapomniane ofiary" ("Geraubte Kinder - vergessene Opfer"), którego głównym celem jest pielęgnowanie pamięci o ofiarach germanizacji przez rozpowszechnianie wiedzy na ten temat, udział w międzynarodowych projektach badawczych, a także pozyskiwanie środków na pomoc dla ofiar i działania zmierzające do uzyskania odszkodowań dla poszkodowanych. Przez 10 lat Schwarz zbierał dokumentację i spisywał losy przemilczanych ofiar nazistowskiej polityki rasowej. O niemieckich obywatelach porwanych w dzieciństwie w krajach Europy Wschodniej i Środkowej, poddawanych germanizacji, dowiedział się w latach 90. To dzięki niemu świat przypomniał o nich sobie na nowo. *** Monika Sieradzka - od 2016 roku warszawska korespondentka Deutsche Welle. Zajmuje się relacjami polsko-niemieckimi, od lat robi także reportaże o tematyce historycznej. W latach 1994 - 2015 pracowała w TVP jako reporterka i wydawca Wiadomości, korespondentka w Szwecji oraz szefowa Redakcji Publicystyki TVP 2. Współtworzyła Festiwal Sztuki Faktu w Toruniu oraz magazyn "Reporter Polski" w TVP (2011-2015). Autorka filmów dokumentalnych dla TVP, BBC, ARD, ZDF. Nominowana do Grand Press (2011). ***Jaromir Jankowski - od 1990 r. w Deutsche Welle, gdzie realizuje projekty medialne w Europie Wschodniej i krajach postsowieckich. Konsultant tamtejszych instytucji rządowych oraz NGOs w sprawach transformacji systemów i prawodawstwa dotyczącego mediów. Współautor kilku wydań Internationales Handbuch für Hörfunk und Fernsehen (Nomos-Verlag), autor artykułów m.in. w Broadcasting, Isvestia-Media, Telesputnik, Die Welt. *** "Zrabowane dzieci / Geraubte Kinder" to wspólna akcja portalu Interia.pl i telewizji Deutsche Welle - pierwsze polsko-niemieckie poszukiwania dzieci zrabowanych w czasie II wojny światowej. Celem przedsięwzięcia jest udzielenie pomocy ofiarom germanizacji w poszukiwaniu utraconej tożsamości. Historie osób, z którymi spotykali się dziennikarze, są publikowane na stronach Interii i Deutsche Welle. Efektem akcji jest książka "Teraz jesteście Niemcami. Wstrząsające losy zrabowanych polskich dzieci", która ukazała się 17 października 2018 roku. Podczas międzynarodowej konferencji "Rabunek i germanizacja polskich dzieci w czasie II wojny światowej" polscy i niemieccy historycy, badacze, archiwiści i przedstawiciele mediów dyskutują o losach zrabowanych dzieci, a także polityce III Rzeszy, jej założeniach i instytucjach. Organizatorami konferencji są Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego oraz Instytut Pamięci Narodowej. Patronem medialnym wydarzenia jest portal Interia i telewizja Deutsche Welle. *** Program międzynarodowej konferencji naukowej "Rabunek i germanizacja dzieci w czasie II wojny światowej":