- Rosyjskie zapowiedzi o obniżeniu cen gazu i zainwestowaniu w obligacje rządowe 15 mld dolarów na pewno wzmacniają pozycję prezydenta Janukowycza, ponieważ będzie mógł teraz wyraźnie twierdzić i to nie bez uzasadnienia, że ratuje ukraińską gospodarkę i każdego obywatela przed zimnem. Obniżenie o jedną trzecią ceny gazu jest to naprawienie błędu, który powstał w umowie gazowej między Rosją i Ukrainą za rządów Julii Tymoszenko. Oczywiście Rosja, zmniejszając ceny wraca de facto do cen, które powinny obowiązywać, czyli niewiele traci, ale robi to świadomie. Ma być to gest, że warto rozmawiać z tym sojusznikiem, który coś daje, a nie z Europą, która jak się okazało, nic nie daje, a jedynie obiecuj - tłumaczy Malicki. Dodaje, że zainwestowanie 15 mld USD w obligacje to bardzo dużo: "to jest tyle, a nawet trochę więcej niż Ukraina potrzebuje, żeby ustabilizować budżet. Oczywiście ten kij ma dwa końce, bo to uzależnia Ukrainę od Rosji". - Patrząc na rezultat szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie i wydarzenia po nim można powiedzieć, że Putin wygrał bitwę o Ukrainę, ale jak się rozstrzygnie wojna, tego jeszcze nie wiadomo. Natomiast informowanie opinii publicznej o tym, że panowie nie rozmawiali o Unii Celnej jest próbą uspokojenia Majdanu i załagodzenia sytuacji, ponieważ wzburzenie na Ukrainie jest bardzo wielkie. To nie oznacza naturalnie, że nie rozmawiano, wręcz przeciwnie do takiej rozmowy dojść musiało. Putinowi nie zależy na ratowaniu Janukowycza, ale na tym, by Ukraina weszła do związku celnego. Rozmowy na ten temat z całą pewnością były i podobno Janukowycz najpierw bierze pod uwagę stowarzyszenie z celnym sojuzem. Pytanie, czy Putinowi to wystarczy? To wszystko pokazuje, że Unia Europejska w tej chwili nie ma wielkiego pola manewru poza politycznymi deklaracjami i może zniesieniem wiz dla Ukrainy. Niestety wydaje się to zbyt mało, aby Unia mogła przebić propozycję Rosji - kwituje.