- Myślę, że Putin uświadomił sobie, że to referendum czeka porażka i stąd taka deklaracja. Wydaje się dziś, że rosyjski prezydent wycofał się pod pretekstem pewnego typu ustępstw. Dla tych, którzy śledzą dotychczasowe poczynania Rosji, jest to pewnego rodzaju przyznanie się do bezsilności i porażki w tych regionach, gdzie ta polityka destabilizowania i próba oderwania od Ukrainy nie trafiła na podatny grunt - zaznaczył Pisarski.- Nie wątpię, że widzimy tylko wierzchołek góry lodowej - czyli zakulisowych negocjacji między Rosją, Stanami Zjednoczonymi, Niemcami i innymi stolicami europejskimi - oraz że były i są podejmowane działania mające deeskalować napięcia na Ukrainie. Być może słowa Putina to krok będący rezultatem tych ustaleń - dodał.- Zakładałem od początku, że Rosja podniesie ciśnienie na Ukrainie do maksymalnego poziomu, a potem za stosunkowo nieduże ustępstwa wycofa się, zadowoli tym, co wywalczyła i wróci do biznesu jak na co dzień. Wygląda na to, że to właśnie się dzieje. W tej chwili Rosjanie nie są w stanie zrealizować swoich celów i muszą uznać, że dotychczasowymi sposobami nie uda się ich osiągnąć bez zbytniego rozlewu krwi - podsumował.