Wojska NATO nie wkroczą na terytorium Ukrainy. Ukraina nie wejdzie do Sojuszu w najbliższej przyszłości. Wobec takiej sytuacji wyjściowej 15 milionów euro wsparcia dla ukraińskiego wojska czy też oficjalne deklaracje potępiające działania Rosji w konflikcie na Ukrainie wydają się marnym pocieszeniem dla Kijowa - uważa Allard, specjalista ds. polityki obronnej w Instytucie Badań Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS). - A co więcej może zrobić NATO? - dodaje. - Wszelka interwencja w tym regionie wykraczałaby poza uprawnienia Sojuszu. Byłaby sprzeczna z prawem międzynarodowym, gdyż według art. 1 Traktatu Waszyngtońskiego użycie siły poza terytorium państw członkowskich NATO może nastąpić jedynie za zgodą i odpowiednią rezolucją ONZ". - Nawet gdyby projekt podobnej rezolucji istniał, nie miałby szansy przejść, gdyż musiałby zostać przegłosowany przez wszystkich członków Rady Bezpieczeństwa, w tym Rosję - zauważa generał. - Jednak podjęte decyzje związane z usprawnieniem NATO-wskich sił reagowania i umocnieniem obecności Sojuszu na jego wschodnich granicach poprzez instalację nowych baz logistycznych są poważnym ostrzeżeniem dla Rosji - dodaje Allard. - Jeśli NATO przewiduje budowę przy swoich granicach baz do składowania broni i sprzętu, umacnia swoją obecność wojskową na ziemi i w powietrzu, to trudno tego nie interpretować jako prowokacji wobec potencjalnego agresora, a w tym wypadku Rosji - zauważa generał. - Tego typu decyzje na pewno nie sprzyjają osłabieniu napięcia międzynarodowego. Allard podkreśla jednak, że "nikomu nie zależy na eskalacji konfliktu". - Putin wie doskonale, że dla gospodarczego rozwoju Rosji nie może kontynuować polityki, która prowadzi jedynie do sankcji wobec rosyjskich przedsiębiorców. Wydaje się, że z obecnym zawieszeniem broni na Ukrainie, do którego Putin z pewnością znacząco się przyczynił, Rosja idzie w dobrym kierunku - mówi. Z Paryża Piotr Czarzasty