"Polacy ze Wschodu i Ukraińcy z zachodniej części kraju są bliskimi sąsiadami. Podobny język, mały ruch graniczny, wiele zawartych małżeństw - czytamy w reportażu opublikowanym na łamach berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel" - Jednak dzieli ich jutrzejsza brukselsko-kijowska niedziela podwójnych wyborów". Przemyśl to niewielkie polskie miasto na granicy z Ukrainą. Obywatele po obu stronach granicy nadal utrzymują ze sobą ścisłe kontakty. Gazeta podkreśla, że "byli oni sobie tak bliscy wtedy, gdy w ukraińskiej stolicy ludzie palili (ogniska, dop. red.) na barykadach i walczyli o wolność przeciwko reżimowi prezydenta Janukowycza, ryzykując przy tym życie". Dziennik informuje, że wielu ludzi w Przemyślu wzięło sobie do serca to, co wydarzyło się w Kijowie, o wiele bardziej niż ci w Warszawie, ponieważ częsty był bezpośredni kontakt". "Der Tagesspiegel" wyjaśnia przy tym, że wielu mieszkańców Przemyśla ma pochodzenie ukraińskie. Oficjalnie uznana mniejszość ukraińska w okolicy obejmuje około 10 tysięcy osób. "Języki są podobne, dlatego w ostatnim czasie bez trudu osiedliło się tam wielu Ukraińców. Żyją tu liczne polsko-ukraińskie małżeństwa. Na tablicy jedynej w Przemyślu ukraińskiej szkoły wiszą zdjęcia ofiar Majdanu" - donosi dziennik i dodaje, że pięciu rannych Ukraińców trafiło również do przemyskiego szpitala. "Przemyśl - ładne, 65-tysięczne miasto na Podkarpaciu - nie przyzwyczaił się jeszcze do charakteru granicznego. Dopiero od 1945 r. przebiega tu granica z Ukrainą - przypomina gazeta - Przez wieki Przemyśl leżał gdzieś w środku. Najpierw w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, potem należał do Austrii i - jako miasto kultury - był porównywalny z Krakowem i Lwowem. Kiedy Polska odzyskała niepodległość w 1918 r., Galicję Wschodnią przyłączono do Polski, a Przemyśl stał się wielokulturowy: polski, żydowski, łemkowski, ukraiński - wskazuje na ważniejsze fakty "Der Tagesspiegel" - Obok synagog stały tu ortodoksyjne i katolickie świątynie, a także wiele klasztorów. Wszystko zmieniła II wojna światowa" - podkreśla gazeta. "W swoim pakcie o nieagresji Hitler i Stalin podzielili miasto. Przepływająca przez nie rzeka San miała teraz stanowić granicę". Dziennik przypomina, że pakt o nieagresji nie przetrwał. W 1943 r. ukraińscy nacjonaliści dokonali na Polakach ludobójstwa na Wołyniu. Zamordowano wtedy 100 tysięcy osób. Gazeta zwraca uwagę na to, że odwet kosztował życie 10 tysięcy Ukraińców, a po wojnie wypędzono z polskiego Podkarpacia 150 tysięcy Ukraińców. - Każdy chciał usłyszeć słowo przepraszam - zdradza jeden z mieszkańców Przemyśla - Polacy od Ukraińców z powodu Wołynia, a Ukraińcy od Polaków ze względu na przymusowe przesiedlenia. O tym, że rana z przeszłości jeszcze się nie zabliźniła, świadczy - w opinii dziennika - stosunek polskich polityków do współczesnej sytuacji na Ukrainie. "Podczas gdy polski rząd wspiera Kijów, niektórzy polscy nacjonalistyczni politycy usiłują ożywić ponownie dawne lęki i antyukraińskie resentymenty oraz pokazują zdjęcia polskich cywilów pomordowanych na Wołyniu". Jednak wiele się też zmieniło i to z powodu pieniędzy - ocenia "Der Tagesspiegel" i informuje, że od przystąpienia Polski do UE Przemyśl otrzymał 500 milionów złotych na inwestycje. Jak czytamy w gazecie, "EU przynosi nie tylko pieniądze, lecz także motywację". Bezpośrednio za granicą postawiono bowiem tablicę "Witamy w UE". Dziennik tłumaczy to tym, że od przejścia granicznego do kompletnie nowej autostrady zbudowanej z funduszy UE prowadzi droga lokalna zmodernizowana również ze środków unijnych. W opinii innego mieszkańca Przemyśla cały region żyje dzięki Ukraińcom. Jeśli sytuacja na Ukrainie pozostaje niestabilna, szkodzi to również lokalnej gospodarce. "Przed przystąpieniem Polski do strefy Schengen w 2007 r., kilka razy dziennie granicę przekraczały setki Ukraińców zaopatrzonych w papierosy i alkohol. Potem Polska zamknęła przejście graniczne i wprowadziła obowiązek wizowy, który złagodzono przez wprowadzenie specjalnych regulacji dla małego ruchu granicznego w 2009 r. Od tej pory - jak informuje gazeta - Ukraińcy nie przyjeżdżają do Polski, aby sprzedawać, lecz kupować. Powodem jest też wzrost cen na Ukrainie i lepsza jakość polskich produktów. Jednak od starć antyrządowych na Majdanie liczba przybywających Ukraińców zmniejszyła się o połowę. Jak czytamy na łamach dziennika, w Warszawie, wyniki wyborów na Ukrainie są sprawą polityków. W Przemyślu zaś - problemem przeciętnych obywateli. "Wybory na Ukrainie 25 maja są dla nas o wiele ważniejsze niż te do Parlamentu Europejskiego - zdradza jeden z mieszkańców Przemyśla w rozmowie z dziennikiem. Monika Skarżyńska, Redakcja Polska Deutsche Welle red. odp.: Iwona D. Metzner