Politolog Taras Berezowec podkreśla, że wyniki głosowania zostały napisane nawet nie w Symferopolu, a w Moskwie. Według jego źródeł, frekwencja wyniesie około 60 proc., a liczba tych, którzy popierają dołączenie do Rosji, wyniesie 70-80 proc. Z taką opinią zgadza się większość ekspertów. Ołeksandr Czernenko z Komitetu Wyborców Ukrainy, organizacji, która kontroluje przebieg wyborów w tym kraju, podkreśla, że żadna prestiżowa organizacja nie wysyła na referendum swoich obserwatorów. Wyjątkiem jest rosyjska Centralna Komisja Wyborcza, która obserwatorów wysyła. - Oczywiście znajdą jakichś deputowanych i rosyjskich i anglojęzycznych z Unii Europejskiej, którzy powiedzą w telewizji, jak wszystko się ładnie odbywało - dodaje Ołeksandr Czernenko. Władze w Kijowie twierdzą, że referendum jest niezgodne z prawem ponieważ dotyczy de facto zmiany granic Ukrainy, a taka kwestia nie może być przedmiotem lokalnego referendum, a jedynie ogólnokrajowego.