Separatyści jakoby wydrukowali 3 miliony kart do głosowania. Nie są one w ogóle zabezpieczone przed sfałszowaniem. Nie wiadomo też, kto, gdzie i na jakiej zasadzie będzie głosował, ponieważ organizatorzy nie mają list wyborców. W niektórych miastach i wsiach komisje są tam, gdzie w poprzednich wyborach, w innych w ogóle ich nie ma. Według ekspertów, swoje głosy odda około 15 procent mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego. Zresztą ich głos nie ma większego znaczenia dla separatystów, ponieważ część kart do głosowania postanowili wypełnić sami, jeszcze przed rozpoczęciem plebiscytu. Ukraińscy wojskowi zatrzymali auto z paczkami, w których było sto tysięcy biuletynów z zaznaczonym poparciem dla samozwańczej Republiki Donieckiej. Ukraińskie władze podkreślają, że "referendum" jest organizowane niezgodnie z prawem. Wspólnota międzynarodowa też nie uzna jego wyników. OBWE nazwała plebiscyt absurdem i zaapelowała o jego odwołanie. Nawet Rosja, która popiera separatystów i działających na Ukrainie terrorystów, zwróciła się do nich, aby odłożyli swoje "referendum".