Automajdan patroluje w nocy Kijów, ponieważ po mieście chodzą "tituszki" - dresiarze współpracujący z władzami, którzy napadają na osoby wracające z antyrządowych protestów, które mają wstążeczki w barwach narodowych bądź europejskich. Gdy zatrzymali jedną z grup dresiarzy, ci wezwali Berkut. Funkcjonariusze wyskoczyli z autobusów i zaczęli niszczyć samochody Automajdanu. Do ataków doszło też w kilku innych częściach miasta, niektórzy działacze zostali zatrzymani. Świadkowe zajść mówili korespondentowi Polskiego Radia o wyjątkowo brutalnej napaści funkcjonariuszy Berkutu, którzy rozbijali szyby w samochodach, przewracali opozycjonistów w śnieg i bili. Manifestanci wzmacniają barykady Na ulicy prowadzącej do dzielnicy rządowej w Kijowie przez całą noc ze środy na czwartek demonstranci bronili barykady z płonących opon, którą milicjanci próbowali ugasić za pomocą armatek wodnych. Całą noc trwało też wzmacnianie barykad wokół Majdanu. Słup czarnego dymu z palonych opon unosił się nad centrum Kijowa. Barykada z opon oddzielała grupę kilku tysięcy demonstrantów od sił milicji broniących dostępu do znajdujących się przy ulicy Hruszewskiego siedzib rządu i parlamentu. Zebrali się tam najbardziej radykalni, w większości młodzi demonstranci uzbrojeni w pałki i pręty; na głowach mieli kaski budowlane, narciarskie lub motocyklowe. Wielu z nich było w maskach przeciwgazowych. Młodzi ludzie przez całą noc rzucali w kierunku sił milicyjnych kamienie i petardy. Odpalali też race i sztuczne ognie. Milicjanci, których przez gęsty dym prawie nie było widać, próbowali ugasić płonące opony strumieniami wody z armatek wodnych. Demonstranci nie pozwolili jednak ugasić ognia, dorzucając do niego kolejne opony. Kilkunastu z nich bez przerwy uderzało drewnianymi pałkami w beczki i kawałki blachy. Hałas mieszał się z odgłosami wybuchów. Wielu manifestantów pracowało przy wzmacnianiu barykad wokół placu, dokładając do nich kolejne worki wypełnione śniegiem i lodem. Barykady zostały wzmocnione tak, aby nie mogły przejechać tam wozy opancerzone czy czołgi. Funkcjonariusze specjalnie celują w oczy Zamieszki na ulicy Hruszewskiego trwają czwartą noc. Demonstranci rzucali koktajle Mołotowa w stronę milicjantów i żołnierzy wojsk wewnętrznych, a ci odpowiadali granatami hukowymi i gumowymi kulami. Do prowizorycznego punktu medycznego zgłosiło się prawie 50 osób, wielu z nich ma uszkodzone oczy. Manifestujący twierdzą, że funkcjonariusze specjalnie w nie celują. Ranni boją się jechać do szpitali, ponieważ tam wszystkich zatrzymuje milicja. W antyrządowych zamieszkach w Kijowie zginęło dotąd pięciu demonstrantów. Do starć z oddziałami specjalnymi milicji Berkut dochodzi od niedzieli w rejonie dzielnicy rządowej.