Poroszenko przyznał, że na Ukrainie nie ma poparcia większości dla wstąpienia kraju do NATO. "Ogólnie rzecz biorąc potrzebujemy nowego sojuszu obronnego ze Stanami Zjednoczonymi i Unią, by militarnie bronić Ukrainy" - powiedział. Podkreślił, że jako prezydent chce się zaangażować w wysiłki na rzecz takiego sojuszu i niezwłocznie rozpocząć rozmowy na ten temat. "Był czas, gdy wyrzekliśmy się broni jądrowej i otrzymaliśmy rosyjskie gwarancje bezpieczeństwa, lecz teraz widzimy, że te gwarancje są nic nie warte, dlatego potrzebujemy nowego sojuszu" - oświadczył Poroszenko. Na mocy Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 roku Ukraina zrezygnowała z posiadania broni jądrowej w zamian za gwarancje niepodległości i integralności terytorialnej. Gwarantami były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Rosja, które wspólnie zobowiązały się m.in. do respektowania suwerenności i granic Ukrainy i do powstrzymania się od wszelkich gróźb użycia siły przeciwko integralności terytorialnej. Jednocześnie jednak Poroszenko wyraził mocny optymizm co do perspektyw przywrócenia pokoju w kraju zagrożonym podziałem. "Wierzę, że możemy przywrócić pokój w ciągu kilku miesięcy, jeśli Rosja jest gotowa" - zaznaczył. Poroszenko oświadczył w poniedziałek, że jeszcze w czerwcu liczy na spotkanie z przywódcami Rosji, z którymi zamierza omawiać kwestię uregulowania kryzysu we wschodnich obwodach Ukrainy. Powiedział też, że chciałby porozmawiać z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Wcześniej szef rosyjskiej dyplomacji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-siergiej-lawrow,gsbi,17" title="Siergiej Ławrow" target="_blank">Siergiej Ławrow</a> oznajmił, że Rosja uszanuje wolę mieszkańców Ukrainy wyrażoną w niedzielnych wyborach prezydenckich. Zadeklarował też, że Moskwa jest gotowa do dialogu ze zwycięzcą wyborów Petrem Poroszenką.