"Stanowisko Federacji Rosyjskiej wobec tzw. referendów w obwodach donieckim i ługańskim na wschodniej Ukrainie w żaden sposób nie sprzyja deeskalacji napięcia w tym regionie" - oświadczyło w poniedziałek MSZ w Kijowie. "Wyrażając 'szacunek' wobec wydarzeń, które odbywały się w warunkach dokonywanego przez bojowników terroru, strona rosyjska uznaje, że do przyjęcia są dla niej praktyki zastraszania ludzi, nieukrywanych fałszerstw i braku powagi do jakichkolwiek procedur dyplomatycznych" - przeczytać można w oświadczeniu ukraińskiego MSZ. "Rosja nadal ucieka się do manipulacji z tak zwanymi 'referendami', by po raz kolejny wprowadzić w błąd opinię międzynarodową" - podkreślono. MSZ oświadczyło, że obywatele Ukrainy opowiadają się za dialogiem, którego celem nie jest zmiana granic, lecz rozwiązywanie bolących problemów społecznych i politycznych z udziałem mieszkańców wszystkich regionów kraju. Rosja do władz Ukrainy: Oczekujemy... Wcześniej w poniedziałek służba prasowa Kremla oświadczyła, że Moskwa szanuje wolę ludzi wyrażoną w referendum w dwóch wschodnich obwodach Ukrainy, a także potępiła użycie siły, "w tym wykorzystanie ciężkiej broni przeciwko ludności cywilnej, co spowodowało ofiary w ludziach". Podkreślono, że wyniki referendum powinny być wdrożone w sposób cywilizowany, bez użycia siły. "Moskwa z szacunkiem odnosi się do woli wyrażonej przez mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego; wychodzi z założenia, że praktyczna realizacja wyników referendów będzie się odbywać w sposób cywilizowany, bez jakiejkolwiek recydywy przemocy, przez dialog między przedstawicielami Kijowa, Doniecka i Ługańska" - głosi kremlowski dokument. Według organizatorów pseudoreferendum, którego nie uznają Kijów i Zachód, w obwodzie donieckim i ługańskim niepodległość poparło odpowiednio 89,07 proc. i 96,2 proc. głosujących.