Powiewając flagami Ukrainy tłum skandował "Wojnie nie!", "Putin precz!" i "Chwała Ukrainie!". - Zjednoczyliśmy się pod flagą Ukrainy sami - powiedział Hiennadij. - Niektórzy usłyszeli o tej akcji w internecie, inni od znajomych. Są tu wszyscy - i Rosjanie, i Ukraińcy, i Tatarzy. Po dotarciu do ukraińskiej jednostki uczestnicy akcji wznosili okrzyki: "Zuchy!" i "Jesteście naszymi bohaterami!". Kilka razy odśpiewano hymn Ukrainy. Grupa mniejszości tatarskiej pod swoją flagą (błękitny sztandar z tatarskim herbem tamga w lewym górnym roku) skandowała "Krymscy Tatarzy są z wami!". - Chcemy, żeby był pokój, żeby nasze dzieci spokojnie chodziły po ulicach. Po co ci Rosjanie mącą ludziom w głowach? Będziemy tu żyć spokojnie i w przyjaźni jak żyliśmy dotąd - powiedziała Tatarka o imieniu Edinia. Część żołnierzy wyszła z siedziby jednostki na zewnątrz, by z uśmiechem popatrzeć na zebrany tłum, porozmawiać z manifestantami przez ogrodzenie, a także odebrać przeniesione im kwiaty i produkty żywnościowe. - Przywiozłem wałówkę z "banderowskiego Kijowa" - mówił z ironią młody chłopak, który przez ogrodzenie wstawił na teren jednostki zagęszczane mleko, herbatę, konserwy rybne i nutellę. - Chcemy wesprzeć ukraińską armię, bo jesteśmy za jednością Ukrainy. Chcemy, żeby żołnierze poczuli, że jesteśmy z nimi. Odkąd Krym jest okupowany przez rosyjskie wojska, zrozumieliśmy, że nasi żołnierze żyją jak w oblężeniu. Jesteśmy dumni, że się nie poddają i bronią interesów Ukrainy - mówi Aleksandr, który urodził się w Rosji, ale jako mały chłopiec wraz z rodziną przeniósł się na Krym i uważa się za obywatela Ukrainy. Ponieważ sobota to nadal powszechnie świętowany na Ukrainie Dzień Kobiet, nie zabrakło i tego wątku na manifestacji. - Pomyślałyśmy, że kobietom zablokowanych żołnierzy ukraińskich też trzeba zrobić święto. Przyniosłyśmy kwiaty dla żon żołnierzy - powiedziała przedstawicielka grupy kobiet w pasiastych, biało-niebieskich bluzkach, Marina. - Jedziemy z Krzywego Rogu w obwodzie dniepropietrowskim (wschód Ukrainy). Po drodze odwiedzamy blokowane jednostki ukraińskie". Delegacja z krzywego Rogu była już w Belbeku, a z Symferopola pojedzie dalej do Perewalnego. Jak podkreśla Marina, krewni i dzieci uczestniczek delegacji krzyworoskiej służą w marynarce wojennej na Krymie. "Tu służy na przykład kolega z klasy mojego syna" - powiedziała. Pytana, czy czuje się Ukrainką, odpowiada: "To mało powiedziane, że Ukrainką. Moi przodkowie są z Siczy Zaporoskiej. Mam ten zew we krwi!". Ppłk Andrij Andrij z symferopolskiej jednostki zadeklarował w rozmowie z PAP: "To poparcie jest dla nas bardzo ważne. Byłem akurat na zmianie, która odpoczywa, ale usłyszałem te krzyki i od razu wstałem, nawet nie zdążyłem do końca założyć munduru i wyszedłem. Bo to bardzo przyjemne i dla nas bardzo ważne". Sytuację w jednostce ocenił jako dość trudną. - Już tydzień jesteśmy tu zablokowani. Najpierw byli żołnierze z Federacji Rosyjskiej. Wielu z nich znamy, bo np. ja służę na Krymie 16 lat i z wieloma z nich uczestniczyłem w paradach czy wspólnych manewrach. To przykre, że ludzie, z którymi się kiedyś obejmowaliśmy i siedzieli przy jednym stole, teraz są po innej stronie - mówi. Jak podkreśla, teraz żołnierze rosyjscy odeszli i zjawili się "radykalnie prorosyjsko nastawieni osobnicy", którzy według niego są bardziej niebezpieczni niż rosyjskie wojska. - Moim zdaniem oni w każdej chwili mogą założyć rosyjskie mundury - mówi. Sam określa się jako etniczny Rosjanin i przez cały życie mówił po rosyjsku. - Mama jest Ukrainką, dziadek Rosjaninem, babcia Żydówką - jak w całym ZSRR. Ale jestem dumny z tego, że na Ukrainie jestem oficerem piechoty morskiej ukraińskiej armii i jak wszyscy będę wypełniać swój obowiązek do końca - zapewnia. Nieco wcześniej w innym miejscu miasta, przed siedzibą krymskiej Rady Ministrów, zebrało się kilkudziesięciu "drużynników", czyli przedstawicieli krymskiej "samoobrony". Na placu zbierano datki dla "drużynników" oraz na rzecz obwodów południowo-wschodnich. Kobieta stojąca przy pojemniku na datki wyrażała rozczarowanie, że tak mało osób przyszło, żeby poprzeć "wielką Rosję". "Drużynników" można jednak spotkać wszędzie w Symferopolu. Chodzą po ulicach lub stoją po kilku, niekiedy wykrzykując "Berkut!" i "Rosja!". Z Symferopola Małgorzata Wyrzykowska