Chęć udziału w głosowaniu zgłosiło około 6 tysięcy Krymian. Jednak do obwodu chersońskiego Ukrainy, gdzie znajdowały się najbliższe lokale wyborcze, pojechało zaledwie kilkaset osób, między innymi Tatarzy krymscy. Większość mieszkańców Krymu z różnych powodów zrezygnowała z udziału w wyborach. Jedni twierdzili, że czują się już obywatelami Rosji, a inni - w obawie przed ewentualnymi represjami. Ci, którzy czują się Rosjanami, życzyli swoim krewnym z Ukrainy jak najlepiej. "Jest mi żal tych wszystkich ludzi dlatego, że nie mają normalnego państwa. Życzę im więc, żeby po wyborach znalazł się taki wódz, który będzie kochał swoich ludzi i to niech będzie podstawą jego działań" - powiedziała w rozmowie z Polskim Radiem starsza mieszkanka Symferopola. W dniu ukraińskich wyborów na Krym przyleciał premier Dmitrij Miedwiediew. Szef rządu obiecywał Krymianom między innymi mieszkania dla kombatantów, rozbudowę infrastruktury dla niepełnosprawnych i rozwój szkolnictwa dla mniejszości narodowych.