Na podstawie danych opublikowanych przez Państwową Komisję Wyborczą przeanalizowałem wybory do rad z 2014 i 2018 roku. Jest kilka widocznych gołym okiem różnic... Przede wszystkim w 2014 roku kandydowało zdecydowanie więcej osób. W 2014 roku swoich sił postanowiło spróbować ponad 230 tys. kandydatów, a w tegorocznych prawie 40 tys. mniej, czyli 195 tys. Pomimo tak dużej różnicy, główna struktura komitetów wyborczych jest podobna. Dlatego wszystkie startujące komitety wyborcze podzieliłem na dwie grupy: największe, prezentujące główne partie polityczne czy ruchy obywatelskie, których numery list zostały wylosowane, oraz "Inne" czyli lokalne komitety wyborcze, często pod szyldem jednego lub kilku kandydatów. Następnie sprawdziłem, ile osób z poszczególnych komitetów wyborczych zdobyło mandat i jaki stanowi to procent wszystkich mandatów w konkretnych wyborach. Zarówno w 2014 jak i w 2018 roku najwięcej, bo odpowiednio ponad 30 i 32 tys. mandatów - co oczywiste - zdobyły lokalne komitety wyborcze. Grupa ta ma ponad 67 proc. wszystkich mandatów i jest to nieznacznie więcej w porównaniu do 2014 roku. Niewielki wzrost wynika z faktu, że część kandydatów, należących do głównych partii zdecydowała się na start w samodzielnych komitetach, a nie pod szyldem partyjnym. Tak było np. z komitetem Hanny Zdanowskiej w Łodzi. W 2014 drugie miejsce pod względem zdobytych mandatów zajęli kandydaci z Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy uzyskali 5927 mandatów, co stanowiło 13,15 proc. wszystkich mandatów. Tuż za ludowcami było <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> - 5327 mandatów (11,82 proc.), <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a> - 2371 mandatów (5,26 proc.) i SLD Lewica Razem z 1031 mandatami (2,29 proc.). W 2018 roku doszło do olbrzymiej zmiany. Na czoło wysunęło się PiS, które zdobyło 8464 mandaty (17,43 proc.) czyli o ponad 3 tysiące mandatów więcej niż w 2014 roku. Następny był wielki przegrany - PSL - 4361 mandatów (8,98 proc.), któremu "wyparowało" blisko ⅓ mandatów. Koalicja Obywatelska, która oprócz PO miała również kandydatów z Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej uzyskała 2236 mandaty (4,60 proc.), czyli straciła nieco ponad 100 mandatów i SLD Lewica Razem - 427 mandaty (0,88 proc.), która straciła ponad 50 proc. mandatów w porównaniu do 2014 roku. Jeśli popatrzymy w ten sposób na wyniki wyborów do rad, to zdecydowanym zwycięzcą jest Prawo i Sprawiedliwość - jako jedyna partia zyskała w wyborach do rad nowe mandaty. Największym przegranym jest oczywiście Polskie Stronnictwo Ludowe, które w tak ważnych dla tej partii wyborach straciło blisko ⅓ posiadanych mandatów. Co się stało w ciągu tych czterech lat, że jedne partie traciły, a inne zyskiwały? Postanowiłem zobaczyć, jak poradziło sobie ponad 43 tys. kandydatów, którzy startowali w obydwu wyborach. Z grupy weteranów dwóch wyborów, w 2018 roku mandat zdobyło blisko 17 tys. osób, z czego 12 tys. to osoby, które zostały radnymi w 2014 roku i ponownie w 2018 roku. 7 tys. kandydatów zostało radnymi w 2014 roku, ale lokalne społeczności nie dały im już tej szansy w 2018 roku. Było też ponad 4 tys. osób, które poległy w wyborach w 2014 roku i z sukcesem zakończyły wybory w 2018 roku. Liczba osób, które startowały w obydwu wyborach, pokazuje, że partie znacząco "przewietrzyły" swoje listy kandydatów. W tej liczbie ukrytych jest 1585 radnych, którzy postanowili zmienić barwy partyjne i startowali w 2018 roku z innego komitetu niż cztery lata wcześniej. Sprawdziłem, jak wyglądały transfery z i do pięciu głównych partii politycznych. Z PO najwięcej radnych - 76 - przeszło do PiS i PSL - 50 i SLD - 23 radnych. Ubyła też spora grupa radnych, którzy przeszli do lokalnych komitetów wyborczych np. Jacka Majchrowskiego (22 osoby) czy Hanny Zdanowskiej (17 osób). Z PiS najwięcej radnych kadencji 2014 przeszło do Kukiz'15 - aż 92, PSL - 61 i PO - 23. Co ciekawe, to fakt, że radni PiS niechętnie przechodzą do komitetów lewicy. Nawiasem mówiąc i vice versa. Najwięcej radnych PSL stracił na rzecz PiS - 172 i PO - 41. W sumie z PSL 1471 kandydatów zmieniło ten komitet na jakiś inny. Kandydatom SLD, jeśli decydują się na zmianę komitetu, to ewidentnie bliżej wydaje się być do PO - 80 osób, PSL - 62 osoby. Komitet PiS wybrało 52 kandydatów. Czy zmiana barw partyjnych się opłacała? Jak w życiu, wszystko zależy, na którego konia kandydat postawił. Zdecydowanie najlepiej było przejść pod skrzydła partii rządzącej, bo z tych, którzy się na to zdecydowali, blisko połowa zdobyła mandat w ostatnich wyborach. Najgorzej mieli ci, którzy postawili na Kukiz'15 i SLD, bo tylko jednostki zdobyły mandat startując z nowego komitetu. Porównując wybory z 2014 i 2018, widać trzy rzeczy. Po pierwsze wybory samorządowe to nadal wybory samorządowe, a nie partyjne. Kandydaci komitetów lokalnych stanowią silną grupę blisko ⅔ wybranych kandydatów. Po drugie wyraźnie słabnie PSL, którego wynik w <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a> w 2018 roku to po prostu katastrofa. Partia pod przywództwem Kosiniaka-Kamysza straciła ponad ⅓ mandatów, co oczywiście znacząco osłabia jej siłę w samorządach. Podobnie jest z lewicą, która po stracie miejsc w Sejmie, powoli również jest marginalizowana w samorządach. Po trzecie wyraźnie widać, że PiS i PO próbują pożerać to, co zostaje po PSL i Lewicy. Stanisław M. Stanuch