Podobnie jak w sondażach, również na Twitterze w wyścigu o fotel prezydenta Łodzi, liczy się praktycznie tylko dwóch kandydatów: Hanna Zdanowska i Waldemar Buda. Cała dyskusja zdominowana jest właściwie przez zwolenników i przeciwników każdego z tych kandydatów. Jest to dość spora grupa ponad 30 tysięcy kont, które chociaż raz od początku września, wspomniały konto któregoś z nich. Z pewnością jednak komentujących wybory w Łodzi jest dużo więcej, bo nie uwzględniam publikacji, które odnoszą się do wyborów w tym mieście, albo może nawet do kandydatów, ale nie pada w nich nazwisko kandydata. Siła spokoju Można powiedzieć, że Zdanowskiej do pierwszej dekady października wiodło się średnio na Twitterze. Liczba wspomnień, a więc tweetów, gdzie wymienione było jej konto, była wyraźnie mniejsza niż jej kontrkandydata. Wspomnienia mają swoje dobre i złe strony, ponieważ treść publikacji może być zarówno pozytywna jak i negatywna dla któregoś z kandydatów. Jednak stara zasada propagandy mówi, że nieważne jak, byle by mówili, i w tym sensie, "szum" wokół kont kandydatów wpływa pozytywnie na ich popularność. Jeden z empirycznych dowodów na to dostarczyły ostatnie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Gdy po wyborach zestawiono liczbę publikacji na temat Donalda Trumpa z wynikami sondaży, to okazało się, że po każdym wysypie - głównie negatywnych opinii - na temat przyszłego prezydenta USA, jego wyniki w sondażach się... poprawiały. Można przypuszczać (nie widziałem, by ktoś to badał), że podobne zjawisko wystąpiło w Polsce w latach 2014 - 2015, kiedy - szczególnie w trakcie kampanii prezydenckiej - w mediach sporo było negatywnych opinii o szansach Andrzeja Dudy i mowa była o pewnym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego, a jak się to skończyło, to każdy pamięta. Oczywiście w mechanizmie, który powodował, że im więcej było krytyki w mainstreamowych mediach, tym sondaże przeciwnika Hillary Clinton pięły się w górę, nie można upatrywać jedynej przyczyny zwycięstwa Trumpa. Z pewnością sporą rolę odegrał bardzo niski w USA poziom zaufania społecznego do mediów, niezadowolenie dużych grup społecznych z rządzącego establishmentu czy same działania kandydatów. Zdanowskiej pomogli... konkurenci? Pierwsza dekada października przyniosła jednak sporą zmianę w liczbie wspomnień kandydatów na prezydenta Łodzi. Po ogłoszeniu przez Prawo i Sprawiedliwość wątpliwości prawnych, czy Hanna Zdanowska, gdyby wygrała wybory, będzie mogła, jako osoba skazana przez sąd na karę grzywny, objąć fotel prezydencki, drastycznie wzrosła liczba wspomnień konta kandydatki. Nie wynikało to z jej aktywności, ale bardziej z dyskusji, jaka toczyła się między zwolennikami i przeciwnikami obecnej prezydent Łodzi. Co ciekawe zmniejszyło się zainteresowanie kontem jej głównego rywala - Waldemara Budy, które zdecydowanie mniej osób wspominało. W ostatnich dniach, sytuacja się uspokoiła i liczba wspomnień powróciła do normy, z tą różnicą, że teraz więcej jest tych o Zdanowskiej niż o Budzie. O ile liczbę wspomnień można różnie interpretować, to polubienia, jakie internauci dają publikacjom, jednoznacznie świadczy o poparciu. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by ludzie masowo dawali polubienia tweetom, z którymi się nie zgadzają. Gdyby wyniki wyborów można było interpretować z liczby polubień, to Hanna Zdanowska miałaby wygraną w kieszeni. Jej tweety polubiono 3172 razy, a jej konkurenta 1996 razy, czyli prawie jedną trzecią mniej. Przewaga Zdanowskiej nie wynika tylko z liczby polubień, ale również z porównania liczby tweetów, które później "polubiali" internauci. Zdanowska napisała o kilka tweetów więcej niż Buda, więc można przyjąć, że ich aktywność w tweetowaniu jest porównywalna, ale polubień wyraźnie więcej ma Zdanowska. Nieco lepiej dla Waldemara Budy wygląda statystyka retweetów, czyli przesłań dalej. Internauci podali je 902 razy, czyli dużo więcej niż Hanny Zdanowskiej (571 razy). Podobnie jak w innych miastach, widać tutaj siłę "pospolitego ruszenia"" Prawa i Sprawiedliwości, które jest liczniejsze na Twitterze i wspomaga kandydatów, nawet jeśli mieszka poza rejonem, gdzie będzie wybierany kandydat. Kluczowy początek października Jeszcze lepiej widać skuteczność poszczególnych kandydatów, gdy zobaczymy ją obok siebie na wykresie. Widać, że większość tweetów Waldemara Budy internauci częściej retweetowali. Miał on też kilka, pod koniec września i na początku października, bardzo popularnych tweetów, które przesłano ponad 150 razy. Patrząc na wyniki jego konkurentki też zauważymy wzrost zainteresowania przesłaniem dalej jej tweetów, ale nie tak duży jak u Budy. Trzeci z kandydatów, Rafał Górski, opublikował dwa razy więcej tweetów niż Zdanowska i Buda razem wzięci, ale wyraźnie brakuje mu na Twitterze tak szerokiej bazy, jaką mają jego kontrkandydaci. Stąd liczba retweetów jest dużo mniejsza. Patrząc na rozłożone w czasie polubienia tweetów kandydatów widać wyraźnie, że Hanna Zdanowska jest lepiej odbierana przez internautów. Większość jej publikacji oscyluje lub przekracza liczbę 100 polubień, podczas gdy publikacje Budy tylko kilka razy przekroczyły liczbę 100 polubień i przeważnie "lubiane" są dużo rzadziej. Co jednak ważniejsze to fakt, że powtarza się mechanizm, który pokazywałem na przykładzie kampanii na Twitterze, prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka. W Lublinie liderów dwóch, ale król tylko jeden - kliknij, by przeczytać Okazuje się, że rozgłos, nawet mający wydźwięk negatywny jak w przypadku Zdanowskiej, często powoduje zwiększenie zainteresowania kandydatem, które później przekłada się na zwiększoną liczbę polubień. Tak jest w przypadku Hanny Zdanowskiej, której tweety biją rekordy popularności już po informacji, że być może ze względów prawnych, nie będzie mogła objąć funkcji Prezydenta. Popularność tweetów Budy pozostaje na tym samym poziomie, mniejszym niż Zdanowskiej. Dodatkowym potwierdzeniem mojej tezy, że sprawa ewentualnego objęcia lub nie urzędu przez Zdanowską, specjalnie jej nie zaszkodziła na Twitterze, jest analiza liczby followersów. Gdy tylko pojawiły się informacje o tym, że Zdanowska może nie móc pełnić funkcji prezydenta Łodzi, natychmiast wzrosła liczba osób ją obserwujących i tendencja ta utrzymywała się przez kilka dni. To oczywiście nie muszą być tylko zwolennicy Zdanowskiej, ale z pewnością sam fakt, że ktoś chce obserwować tweety polityka w trakcie kampanii, mówi nam, że przynajmniej jest nimi zainteresowany. Dla polityka to pierwszy krok do sukcesu, bo wystarczy "już tylko" tych zainteresowanych przekonać do głosowania na swoją osobę. Stanisław M. Stanuch