Za nami wyjątkowo długa kampania, choć oficjalnie trwa zaledwie od połowy sierpnia. Wcześniej kandydaci za nic mieli zakazy agitacji i próby przywoływania do porządku przez PKW. Mimo że wybieramy władze lokalne, tegoroczna kampania miała wyraźny wymiar ogólnokrajowy. Mocno zaangażował się w nią rząd i partyjni liderzy, zarówno po stronie PiS jak i Koalicji Obywatelskiej. "Hurraoptymizm" PiS <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> twarzą wyścigu uczyniło premiera. Mateusz Morawiecki jeździł po Polsce, co weekend występował na regionalnych konwencjach, składał kolejne obietnice. Ogólnopolski program partii przedstawiony został jako samorządowa "piątka Morawieckiego". - W swojej kampanii PiS wzbudzał hurraoptymizm: "jeśli na nas zagłosujecie, to świat będzie niemal idealny". Duma, szczęście, pomaganie zwykłemu człowiekowi, nadzieja - te słowa przebijały się ze spotów wyborczych partii. Pojawiły się też pomysły na kolejne programy z "plusem" - zwraca uwagę w rozmowie z Interią prof. Ewa Marciniak, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. W przekazie PiS wyraźnie przebijał się też wątek współpracy przyszłych prezydentów miast z rządem: jeśli wygra kandydat PiS, rząd da pieniądze na rozwój, jeśli wygra kandydat Platformy, miasta nie czeka nic dobrego. Za wypowiedź o tym, że w czasach rządów PO-PSL nie budowano dróg i mostów, Morawiecki został pozwany przez PO w trybie wyborczym. Ostatecznie musiał ją sprostować, choć nie przeprosić - co skrupulatnie podkreślali jego koledzy z partii. Straszenie uchodźcami na finiszu Zdecydowana zmiana nastrojów, na których przez ostatnie tygodnie partia rządząca budowała przekaz, nastąpiła na ostatniej prostej. PiS odpalił spot, w którym przedstawia wymyśloną wizję rzeczywistości w 2020 r. pod rządami Platformy: po likwidacji urzędów wojewódzkich kraj najeżdżają uchodźcy. Dantejskie sceny zostały zestawione z wypowiedziami polityków Platformy. Spotkało się to z bardzo ostrymi reakcjami wśród opozycji, ale też internautów. - Do tej pory PiS budowało przekaz mobilizujący swoich wyborców ale pozytywny, optymistyczny, a tu nagle mamy spot wyborczy odwołujący się do zupełnie innych stanów emocjonalnych. Trochę mnie to dziwi - przyznaje prof. Marciniak. Czym może być spowodowana zmiana strategii PiS? Według ekspertki, przede wszystkim chodzi o mobilizację twardego elektoratu PiS, do którego spot jest głównie adresowany. - Chodzi o to, aby w miastach, miasteczkach i na wsiach ludzie poszli do wyborów i mieli poczcie, że słuszne jest głosowanie na PiS, bo tylko ta partia zapewnia bezpieczeństwo - tłumaczy. Zdaniem politolog, próba wzbudzania negatywnych emocji w ostatnich godzinach kampanii, może świadczyć o tym, że PiS nie ma innego pomysłu na ten etap kampanii. - Kwestia uchodźców była elementem kampanii wyborczej w 2015 r. Wtedy to było jednym z czynników poparcia. PiS, korzystając z własnego doświadczenia, próbuje również teraz politycznie to wykorzystać - mówi prof. Marciniak. Taśmy Morawieckiego Ekspertka zaznacza, że zmianę narracji PiS można też interpretować w kontekście negatywnego wrażenia, jakie na społeczeństwie wywierają opublikowane w ostatnich dniach taśmy z udziałem Mateusza Morawieckiego. - Taśmy są zawsze czymś, co niezbyt dobrze świadczy o politykach. Choć akurat PiS całkiem nieźle sobie radzi z wizerunkowymi skutkami ich upublicznienia - mówi. - Oczywiście, że może być też tak, że są słabsze sondaże dla PiS, więc szuka się różnych sposobów, żeby zapobiec niekorzystnemu wynikowi - podejrzewa prof. Marciniak. Zdaniem Roberta Stępowskiego, eksperta ds. marketingu politycznego i terytorialnego, taśmy "nie skłonią do zmiany decyzji wyborców stojących po jednej, czy drugiej stronie barykady". - Teraz walka toczy się już tylko o dusze tych niezdecydowanych - mówi Interii. AntyPiS Koalicji Obywatelskiej Oceniając kampanię wyborczą Koalicji Obywatelskiej, prof. Marciniak zwraca uwagę na zmianę jej tempa. - Na początku była ślamazarna, a na koniec mocno zintensyfikowana. To mniej więcej taka kampania jak kampania <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-rafal-trzaskowski,gsbi,4" title="Rafała Trzaskowskiego" target="_blank">Rafała Trzaskowskiego</a> w Warszawie - zauważa. Zdaniem ekspertki, zapowiedzią energicznych działań PO i Nowoczesnej była konwencja, którą partie zorganizowały na początku września w Warszawie. Ogłoszono wtedy dołączenie do koalicji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-barbara-nowacka,gsbi,1588" title="Barbary Nowackiej" target="_blank">Barbary Nowackiej</a>. - Ale na zapowiedzi się skończyło - uważa prof. Marciniak. Liderzy KO tak samo jak liderzy PiS rozjechali się po kraju i pokazywali się na regionalnych konwencjach. Koalicja Obywatelska od początku wiązała wynik <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-wybory,tId,92551" title="wyborów samorządowych" target="_blank">wyborów samorządowych</a> z pytaniem o miejsce i pozycję Polski w Unii Europejskiej. Politycy opozycji przekonywali, że jeśli wygra PiS Polska może nie otrzymać środków unijnych w takiej wysokości, w jakiej mogliby zapewnić politycy PO. - Koalicja Obywatelska musi bronić swojego stanu posiadania w dużych miastach i w sejmikach i to jest spore wyzwanie. Moim zdaniem nie zbudowała jednak przekonującej narracji - alternatywy dla PiS. Wobec rozbudzonych aspiracji i oczekiwań narracja "europejska", wolnościowa jest niewystarczająca. Wciąż główną narracją jest antyPiS - zwraca uwagę prof. Marciniak. W tony antyPiS PO zdecydowanie uderza też w końcówce kampanii. Za stwierdzenie "pisowska szarańcza" w ogniu krytyki znalazł się Grzegorz Schetyna. KO podąża tropem PiS - Mam kłopot ze zdefiniowaniem kampanii KO przez pryzmat jakiegoś wyrazistego symbolu. Może "sześciopak" Schetyny jako odpowiedź na "piątkę" Morawieckiego - pomysł bardzo dobry, idący z duchem czasu, ale niezbyt intensywnie eksploatowany w toku kampanii. Brakowało czegoś spektakularnego, czegoś o czym będziemy chociaż parę dni pamiętać - mówi prof. Marciniak. - W jakimś stopniu styl i formę kampanii wyznaczyło PiS, a Koalicja Obywatelska tym tropem podąża. Czy udanie, tego nie wiemy - podsumowuje ekspertka. "Brudna" kampania Z kolei podsumowując kampanię Robert Stępowski zwraca uwagę na wysoki poziom "brudnych" chwytów stosowanych w kampanii. - Zarówno Prawo i Sprawiedliwość jak i Koalicja Obywatelska niemal licytują się na zarzuty, który ze sztabów był w swoich działaniach bardziej brutalny i który prowadził bardziej nieczystą walkę. Trzeba jednak przyznać, że sztab szeroko rozumianej Zjednoczonej Prawicy, był chyba skuteczniejszy w swoich działaniach - zarówno jeśli chodzi o ofensywę jak i odpieranie ataków - ocenia ekspert. Festiwal obietnic Mimo że krajowa polityka zdominowała bieg wydarzeń, lokalnie też dużo się działo. Padło wiele oryginalnych a czasem zdumiewających obietnic. Głośno było o kandydacie na burmistrza Sokołowa Podlaskiego, który zapowiadał, że jeśli wygra, to zbuduje w mieście restaurację McDonald’s. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz oświadczył, że po wygranej sprowadzi do gdańskiego zoo pandy z Chin. Z kolei <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-janusz-korwin-mikke,gsbi,21" title="Janusz Korwin-Mikke" target="_blank">Janusz Korwin-Mikke</a> w Warszawie obiecał rozkręcanie torów kolejowych w Warszawie. Popis kreatywności Obserwowaliśmy też wysyp nietypowych, śmiesznych a czasem strasznych pomysłów kandydatów. - W tegorocznych wyborach o funkcje: radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów w różnego szczebla samorządach ubiega się niemal 192 tysiące osób. Oczywiście, poszczególne sztaby wyborcze starają się, bardziej lub mniej, dbać o spójny wizerunek swojego komitetu oraz materiałów wyborczych, czasem jednak się to nie udaje. Niektórzy chcą wykazać się swoją kreatywnością, a niekiedy z dobrego ich zdaniem żartu powstaje kicz. Stają się obiektami kpin - komentuje Stępowski. Kandydaci prezentowali talenty wokalne, próbowali żartować ze swoich nazwisk i hobby czy pokazywać dystans, pozując na plakatach w nietypowych sytuacjach. Na ile to skuteczna taktyka? - Oczywiście, tacy kandydaci stają się bardziej ludzcy, naturalni, tylko granica między dystansem do siebie, a śmiesznością niestety jest bardzo cienka i wiele osób na fali "radosnej twórczości" po prostu ją przekracza - mówi ekspert. Wybory samorządowe odbędą się w niedzielę 21 października. Drugą turę zaplanowano na 4 listopada. --