Sztabowcy PiS podczas piątkowej konferencji prasowej poinformowali, że otrzymali zaproszenie na debatę dla Dudy z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Kandydat PiS miałby rozmawiać z kandydatką SLD Magdaleną Ogórek i kandydatem PSL Adamem Jarubasem. Podczas debaty - jak można przeczytać w piśmie z telewizji - kandydaci mieliby "zaprezentować swój program i wizję prezydentury". W zaproszeniu znajduje się stwierdzenie, że zostało ono wystosowane do "trojga najmłodszych kandydatów ubiegających się o urząd prezydenta RP". W odpowiedzi sztab PiS skierował do Telewizji Polskiej, a także do PKW i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pisma, w którym podkreślono, że zastosowanie kryterium wieku kandydatów, uznaniowość takiego działania i brak podstawy prawnej "nie licuje z powagą wyborów" i "wpisuje się w zapotrzebowanie konkretnego środowiska politycznego". PiS powołuje się na Kodeks wyborczy i rozporządzenie KRRiT ws. zasad i trybu przeprowadzania debat przez Telewizję Polską SA (mówiące m.in. o gwarancji równych warunków udziału w debacie wszystkich kandydatów - przyp. red.). "Wyrażam sprzeciw wobec nierównego traktowania kandydatów na prezydenta RP i zwracam się z wnioskiem o przedstawienie szczegółowych i transparentnych informacji w zakresie zasad i trybu organizacji debaty prezydenckiej przez Telewizję Publiczną. Proszę o przedstawienie państwa stanowiska w sprawie sposobu i formuły jej przeprowadzania oraz emisji" - napisała szefowa sztabu Dudy Beata Szydło (PiS). - Sprzeciwiamy się, żeby organizowane były zastępcze debaty według niejasnych kryteriów - podkreśliła Szydło podczas konferencji. "To jest po prostu jakaś kpina" - Do dwóch tygodni przed I turą powinna się odbyć debata z udziałem wszystkich kandydatów. Telewizja powinna działać zgodnie z prawem. Kandydat PiS na urząd prezydenta Andrzej Duda, tak jak deklarował, weźmie udział w debacie, nawet jeżeli nie zgodzi się na to <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bronislaw-komorowski,gsbi,1500" title="Bronisław Komorowski" target="_blank">Bronisław Komorowski</a>, ale w debacie, które przewiduje polskie prawo, polska ordynacja - podkreślił rzecznik PiS <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marcin-mastalerek,gsbi,2767" title="Marcin Mastalerek" target="_blank">Marcin Mastalerek</a>. Mastalerek propozycję debaty tylko dla trzech najmłodszych polityków uznał za "wykluczanie starszych kandydatów". - Tak się nie robi. Kryterium wiekowe co to jest za kryterium? To jest po prostu jakaś kpina - ocenił poseł. Rzecznik prasowy Telewizji Polskiej Jacek Rakowiecki pytany o sprawę debaty odparł: "Skąd taki pomysł? Dlatego, że taka była koncepcja tego konkretnego spotkania". "Kompletne nieporozumienie" - Rozumiem, że sztab PiS nie jest zainteresowany nagłaśnianiem poglądów swojego kandydata i postanowił redagować programy Telewizji Polskiej. To nie sztaby wyborcze mówią Telewizji co ma zrobić. Telewizja, jak każda inna redakcja, decyduje kogo i według jakiego klucza zaprasza - podkreślił. - Powoływanie się tutaj na przepisy, zarządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jest tutaj kompletnym nieporozumieniem. Nadawcy publicznemu są narzucone, bardzo słusznie, różne obowiązki, ale dotyczą przebiegu całej kampanii, a nie pojedynczego programu - zaznaczył Rakowiecki. Jak dodał, programów w TVP poświęconych wyborom prezydenckim i kandydatom będzie wiele. - Będą ich dziesiątki. Całość ma naszemu widzowi dać obiektywny pogląd. Można patrzeć na całość. (...)Będziemy wiele razy obsługiwać informacyjnie i opiniotwórczo całą kampanię, będzie to spojrzenie pod różnym kątem, na różne sposoby - zadeklarował. "Był prompter i plagiat, teraz jest paranoja" Sztabowcy PiS odnieśli się też na konferencji do publikacji "Gazety Wyborczej", według której latem 2014 r. nielegalne nagrania ważnych osób w państwie miały obalić rząd, a sprawcy mieli dostać "nagrodę od PiS", gdy dojdzie on do władzy. Nazwali tę informację "kuriozalną". - Strach w sztabie Platformy jest taki, że zaczynają wypływać coraz to nowe sensacje, żeby uderzyć w Andrzeja Dudę. Wykorzystywanie w kampanii wyborczej tego typu tekstów, które mają uderzać w PiS i kandydata PiS jest ewidentne. Chodzi o to, żeby takimi narzędziami prowadzić nieczystą walkę w kampanii wyborczej - uznała Beata Szydło. - Platforma stosuje zasadę czterech "P". Najpierw był prompter, potem był plagiat, teraz jest paranoja, a na końcu będzie przegrana" - dodała