Z najnowszego sondażu IBRIS Homo Homini dla INTERIA.PL i "Rzeczpospolitej" wynika, że Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość idą łeb w łeb. Chęć oddania głosu na dwie największe polskie partie zadeklarowało po 28 procent badanych. Na trzecim miejscu znalazł się Sojusz Lewicy Demokratycznej - partia Leszka Millera może liczyć na 11-procentowe poparcie. ZOBACZ SZCZEGÓŁOWE WYNIKI SONDAŻU Komentując te wyniki, dr Błażej Poboży zauważa, że Platformie Obywatelskiej udało się narzucić innym partiom tematykę trwającej kampanii wyborczej, która zamiast rozgrywać się wokół problemów w służbie zdrowia, bezrobocia, emigracji młodych ludzi, czy też reformy systemu emerytalnego, wbrew nadziejom opozycji koncentruje się na sprawach bezpieczeństwa Polski w Europie. "Trudno mówić o sukcesie PO" Platforma jest w tej debacie bardziej wiarygodna i przekonująca, ma bowiem "swojego" prezydenta, premiera, ministra spraw zagranicznych a przez nich realne instrumenty kreowania polskiej polityki zagranicznej. Co ciekawe partii Donalda Tuska nie przeszkadza nawet to, że w znacznej mierze jej liderzy mówią dziś językiem podobnym bardziej do dawnej narracji prezydenta Lecha Kaczyńskiego, niż swoich własnych wcześniejszych deklaracji. Niezależnie od zrównania się partii w sondażach, trudno mówić o sukcesie PO, nawet w przypadku wygranej. Platforma, przy poparciu wyrażonym w badaniu utraciłaby przecież aż 8 mandatów w PE względem wyborów z 2009 roku. Zwycięstwo dodałoby jednak skrzydeł partii premiera, co w perspektywie zdecydowanie ważniejszych jesiennych wyborów samorządowych wydaje się najważniejszym obok symbolicznego celem PO. Wstrzymałbym się jednak z wygłaszaniem opinii o "zwycięskim pościgu" Platformy. Po pierwsze poprzednie wybory europejskie pokazały istotne sondażowe przeszacowanie partii Donalda Tuska, przy jednoczesnym niedoważeniu PiS. Po drugie PiS w ostatnich dniach wyraźnie ożywiło kampanię, próbując wciągnąć Platformę do dyskusji o "realnych problemach Polaków". "Hit tych wyborów" Po trzecie wreszcie, co kapitalnie pokazuje badanie Ibris HH w poszczególnych okręgach, o ile dla wyborców PiS nazwisko lidera listy nie ma większego znaczenia (deklarowane poparcie dla partii jest zawsze niemal identyczne jak dla lidera listy) o tyle wyborcy PO w większym stopniu kierują się ofertą personalną. A ta w niektórych okręgach wydaje się dla wyborców Platformy trudna do zaakceptowania. Doskonale pokazuje to sytuacja w okręgu nr II (Bydgoszcz) gdzie głos na PO deklaruje 21,3 proc. wyborców, ale na przysłanego z Warszawy byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego już tylko 12,5 proc.. Jeszcze gorzej wygląda to w okręgu VIII (Lublin), w którym na Platformę gotowych jest zagłosować blisko 15 proc. wyborców, ale już były polityk PiS i PJN - Michał Kamiński może liczyć tylko na 8,3 proc. i jest dopiero piąty, przegrywając nawet z kandydatką Europy Plus - Barbarą Nowacką. O ile trzecia pozycja w sondażu nie jest już żadnym zaskoczeniem i tradycyjnie przynależy SLD ze stabilnym poparciem 11-12 proc., o tyle na zapleczu politycznej ekstraklasy obserwujemy bardzo ciekawą sytuację. Wszystko wskazuje, że hitem tych wyborów będzie Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke, która w kolejnym już badaniu w przeciwieństwie np. do Polski Razem Jarosława Gowina przekracza próg wyborczy. Warto podkreślić, że w grupie najmłodszych wyborców (18-24) partia jednego z najbardziej rozpoznawalnych i kontrowersyjnych polityków, według deklaracji ankietowanych jest już nawet drugą siłą polityczną uzyskując 19,5 proc. Osobiście nie jestem zdziwiony wzrostem poparcia dla Nowej Prawicy i już wcześniej we własnych prognozach wskazywałem na taką możliwość. Źródeł poparcia dla KNP upatruję w kilku czynnikach. Po pierwsze jest nią żelazna konsekwencja w głoszeniu poglądów przez Janusza Korwina-Mikke. Nie wchodzi w partykularne sojusze, nie szuka politycznych transferów, które zresztą, co także pokazuje badanie, wcale nie muszą być skutecznym narzędziem (wspomniany wyżej casus Michała Kamińskiego). Po drugie ze względu na liczne kontrowersyjne wypowiedzi Janusz Korwin-Mikke jest stale obecny w mediach, przede wszystkim społecznościowych, ale ostatnio także tradycyjnych. Nawet główne serwisy informacyjne poświęcają mu sporo miejsca, powiększając tym samym potencjalny krąg odbiorców przekazu lidera Nowej Prawicy. Po trzecie wreszcie Korwinowi udało się skanalizować w tej kampanii głos protestu wobec dotychczasowej klasy politycznej. Korwin-Mikke przejął część wyborców Palikota W tym sensie Nowa Prawica jest teraz w tym miejscu, gdzie w ostatniej kampanii był Ruch Palikota. Więcej, stawiam tezę, że wzrost poparcia Nowej Prawicy jest właśnie spowodowany przejęciem części wyborców od różnej przecież ideologicznie partii Janusza Palikota. Twój Ruch (d. RP) przez ostatnie dwa lata stał się normalną partią polityczną. Niejasna polityka kadrowa, otwarcie się na byłych polityków lewicy, sojusz z Aleksandrem Kwaśniewskim, przechodzenie w sprawach gospodarczych od haseł liberalnych po socjalne i z powrotem, powodują utratę społecznego kapitału jaki udało się zgromadzić przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Dla takich wyborców, dla których głos oddany na Ruch Palikota był głosem nie tyle "za" co "przeciw" klasie politycznej, dzisiejszy Twój Ruch nie jest już wiarygodną i atrakcyjną propozycją. Jest taką samą partią jak inne partie dawnej "wielkiej czwórki": PO, PIS, SLD i PSL. O ile więc wyborcy ci więc nie mają wyraźnie lewicowo-liberalnych poglądów w wymiarze światopoglądowym, a tylko nazwijmy je umownie "wolnościowymi" czy "ultraliberalnymi" mogą zerkać w stronę Korwina. I tak z 2 proc. stałych zwolenników JKM, wzbogaconych o kolejne pokolenie liberalnie zorientowanych maturzystów, po włączeniu części dawnych wyborców Palikota otrzymamy 5 proc.. Powstaje pytanie czy tym razem wyborcy Korwina wstaną sprzed monitorów i pójdą do urn? Tu w sukurs Korwinowi przychodzą kolejne sondaże. Im więcej do wyborów będzie takich, które pokażą Nową Prawicę "nad progiem", tym większe grono jego potencjalnych wyborców może uznać, że tym razem głos na JKM nie będzie głosem zmarnowanym. Wydaje się, że problem ten dostrzegł nawet ten, który moim zdaniem trochę teraz na rzecz Korwina-Mikke traci. W ostatnich dniach Janusz Palikot wraca bowiem do dawnych partnerów społecznych jak np. "Wolne konopie", a w kampanii częściej eksponuje kandydatów o większej politycznej wiarygodności jak Barbara Nowacka, czy Kazimiera Szczuka. Powinno to pozwolić Europie Plus na przekroczenie progu i obok PO, PIS, SLD, KNP i PSL wprowadzenie skromnej reprezentacji do Parlamentu Europejskiego. Dr Błażej Poboży Politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW, Redaktor naczelny portalu PolitykaWarszawska.pl