W zasadzie wszystko powinno być jasne - czołowe europejskie partie wystawiły swoich kandydatów podczas kampanii i ta zwycięska ma obsadzić stanowisko szefa Komisji. Tyle tylko, że nawet wśród kandydatów zgody nie ma, a i unijnym przywódcom nie podoba się forsowanie przez Europarlament swojego pomysłu. Jean-Claude Juncker, kandydat zwycięskich chadeków mówił wczoraj stanowczo, że chce być nowym przewodniczącym. - Nie uznaję ustaleń kuluarowych, nie podoba mi się chęć wielu osób, by zignorować wyniki wyborów europejskich - podkreślił Jean-Claude Juncker. Ale jego kandydaturę zaczyna kwestionować konkurent - socjalista Martin Schulz, który wskazuje na słabszy wynik chadeków niż 5 lat temu. Według sondaży, mają oni dostać tym razem prawie 60 mandatów mniej. - Nie wiem, czy partia, która tak wiele traci, ma tytuł do kierowania Unią Europejską. Dlatego musimy negocjować - powiedział Martin Schulz. Jutro szefowie grup zasiadających w obecnym Parlamencie mają omówić sytuację powyborczą. Następnie wieczorem w Brukseli podczas kolacji będą na ten temat rozmawiać europejscy przywódcy.