- Oddawanie głosu ludziom nastawionym antyeuropejsko jest niedobre ani dla Polski, ani dla Europy. To mnie martwi - podkreśliła Radwan. Przyznała, że oczekiwała, iż ruchy antyeuropejskie nie dostaną aż tak dużo głosów. Jej zdaniem, cztery mandaty Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego to miejsca stracone w PE. Szefowa fundacji Schumana nie jest zaskoczona frekwencją wyborczą. - Spodziewałam się ok. 20-proc. frekwencji, jest więc trochę wyższa od moich oczekiwań. Kampania nie przysłużyła się temu, żeby ludzie chętnie szli głosować - oceniła. Radwan zaznaczyła, że zdaje sobie sprawę, iż kampania wyborcza "potrzebuje fajerwerków", niemniej tym razem nie tylko zabrakło merytorycznej dyskusji, ale okazała się ona "jedną wielką błazenadą". - Bardzo dużo straciliśmy przez to, że politycy prowadzili ją w taki, a nie inny sposób. Trochę liczyłam na to, że po 25 latach demokracji, które świętujemy w Polsce, nastąpi moment obudzenia się naszych elit do bardziej odpowiedzialnego patrzenia na sprawy europejskie - powiedziała. Jej zdaniem największy wpływ na frekwencję mają politycy, to oni decydują o tym, w jaki sposób mówi się o polityce. - A oni nie potrafili się wznieść ponad narodowe, czy lokalne problemy. Widać, że traktowali problematykę europejską ponownie w sposób instrumentalny. Dlatego Polska plasuje się na szarym końcu, jeżeli chodzi o frekwencję wyborczą - uważa Radwan. Według niej jest to jednak o tyle zaskakujące, że z badań wynika, iż Polacy bardziej ufają instytucjom europejskim niż narodowym, tymczasem niechętnie biorą udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według sondażu Ipsos dla TVN24 i TVP mandaty w PE zdobyły: PO (32,8 proc.), PiS (31,8 proc.), SLD-UP (9,6 proc.), Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego (7,2 proc.), PSL (7,0 proc.). Poniżej progu wyborczego znalazły się m.in.: Europa Plus Twój Ruch (3,7 proc.), Solidarna Polska (3,1 proc.), Polska Razem (2,8 proc.). Frekwencja wyniosła 22,7 proc., podczas gdy szacunki dla całej UE mówią o 43,11 proc. frekwencji.