Dotychczas ogłoszono jedynie wyniki w czterech na 12 okręgów wyborczych w Wielkiej Brytanii. UKIP zdobył w nich co najmniej dziewięć mandatów, Partia Konserwatywna premiera Davida Camerona - sześć, tyle samo co opozycyjna Partia Pracy. Brytyjczycy wybierali 73 eurodeputowanych. Farage jest przekonany, że w wyborach do PE jego partia pokona dwa największe brytyjskie ugrupowania. Szef UKIP-u oświadczył w Southampton, na południu Anglii, że "nigdy wcześniej partia buntowników nie została zwycięzcą wyborów w kraju". Według agencji AFP taka sytuacja miała miejsce po raz ostatni w 1906 r. Farage chce wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i ograniczenia napływu, zwłaszcza masowego, nisko kwalifikowanej siły roboczej. Dotychczas ugrupowanie Farage'a zdobyło o 13 proc. głosów więcej niż w poprzednich wyborach do PE w 2009 r. Polityczne trzęsienie ziemi - Polityczne trzęsienie ziemi, które obiecał UKIP, ma dzisiaj miejsce - powiedział z kolei Patrick O'Flynn, który został wybrany europosłem z ramienia tego antyunijnego ugrupowania w okręgu East of England. "Brytyjczycy przemówili: chcą kontroli nad krajem, chcą dostać z powrotem trochę pieniędzy, chcą też kontroli nad granicami. Każdą partię, która nie słyszy tego głośnego i jasnego komunikatu, czeka kolejny szok za niespełna rok, gdy będziemy znowu walczyć w wyborach parlamentarnych" - dodał. Zwycięstwo UKIP będzie oznaczało, że na premiera Camerona najpewniej wywierana będzie coraz większa presja m.in., by ograniczył napływ imigrantów z krajów Unii. Szef rządu obiecał, że spróbuje zmienić brytyjskie związki z UE, jeśli zostanie wybrany w przyszłym roku. Zapowiedział też rozpisanie do końca 2017 r. referendum w sprawie brytyjskiego członkostwa w UE. UKIP domaga się z kolei natychmiastowego przeprowadzenia głosowania.