W środę na Wyspy Brytyjskie wybiera się m.in. wiceszef klubu Sojuszu Ryszard Kalisz. - Chcę porozmawiać z nimi o ich problemach, o tym jak im się żyje, jakie mają związki z Polską i jak ich traktuje Rzeczpospolita Polska - powiedział Kalisz na środowej konferencji prasowej. Jak zaznaczył, rozumie Polaków mieszkających i pracujących za granicą, ponieważ w latach 70., na studiach sam w ten sposób zarabiał na życie w Londynie. Kalisz uważa, że obecne władze polskie nie interesują się rodakami przebywającymi za granicą. - Jest bardzo mało punktów do głosowania, jest bardzo mało informacji dla Polaków mieszkających w innych krajach Unii Europejskiej na temat sposobu głosowania, na temat tego, że trzeba się zgłosić najpóźniej na pięć dni przed wyborami, jeśli się chce głosować - mówił wiceszef klubu Sojuszu. Osoby przebywające za granicą mają do 16 października czas na złożenie u właściwego konsula wniosku o wpisanie do spisu wyborców. Ci, którzy na stałe mieszkają w kraju, ale 21 października będą za granicą i tam zamierzają głosować mogą otrzymać w urzędzie gminy zaświadczenie o prawie do głosowania. Kalisz poinformował jednocześnie, że wszelkie niezbędne informacje dotyczące październikowych wyborów, Polacy przebywający za granicą mogą znaleźć na uruchomionej niedawno stronie internetowej Lewicy i Demokratów. Dodał, że chciałby też, by internauci przy okazji zapoznali się z programem LiD. Zaapelował też do władz polskich, w szczególności do ministra spraw zagranicznych, o zwiększenie liczby punktów głosowania dla Polaków na emigracji. - Apelujemy, jest jeszcze czas, można zwiększyć ilość punktów do głosowania, jest to niezbędne - mówił. Według Kalisza, obecnie w Wielkiej Brytanii na około 2 miliony przebywających tam Polaków, którzy mają prawo do głosowania, przypada jedynie kilkanaście punktów wyborczych. - Ja rozumiem, że pan prezydent Lech Kaczyński kiedyś nazwał tych ludzi nieudacznikami i wie jaki jest ich stosunek do niego i jego brata bliźniaka Jarosława (...), ale to nie znaczy, że władze Rzeczypospolitej mają ograniczać prawo każdego obywatela polskiego do głosowania - podkreślił polityk Sojuszu. Sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski dodał, że jego formacja od dawna utrzymuje kontakty z Polakami za granicą. - Nie wystarczy jak <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donald Tusk" target="_blank">Donald Tusk</a> tylko raz przed wyborami pojechać do Wielkiej Brytanii, pokazać się i zaapelować o głosowanie - dodał. Kalisz opowiedział się też za wprowadzeniem abolicji podatkowej dla Polaków, którzy pracowali w Wielkiej Brytanii do końca grudnia 2006 roku. Jak podkreślił, umowa z Londynem, która likwiduje podwójne opodatkowanie, została co prawda już podpisana, jednak obecne władze zapomniały o osobach, które wcześniej pracowały na Wyspach Brytyjskich. Według Kalisza, ludzie ci nierzadko chcieliby wrócić do kraju, jednak obawiają się, że upomni się o nich Urząd Skarbowy. Zdaniem polityka Sojuszu, w Polsce trzeba też wprowadzić ułatwienia dla osób powracających z zagranicy, które chciałby założyć w kraju działalność gospodarczą. - To nie są nieudacznicy, tak jak mówił o nich prezydent Lech Kaczyński. To są na prawdę wspaniali ludzie - podkreślił Kalisz.