Według dziennika najnowszą oznaką strategicznych korzyści prezydenta Rosji Władimira Putina z interwencji w Syrii było ratyfikowanie przez Dumę Państwową umowy z tym krajem o przedłużeniu na 49 lat dzierżawy bazy morskiej w syryjskim porcie Tartus. "Gdy padają ostatnie bastiony Państwa Islamskiego (IS) w Syrii, głównym pytaniem jest to, czy USA oddadzą przewagę Rosji, Iranowi i Asadowi" - czytamy w artykule redakcyjnym. Departament Stanu USA potwierdził ostatnio, że IS straciło 95 proc. terytoriów, które niegdyś kontrolowało w Iraku i Syrii, a napływ zagranicznych bojowników do Syrii słabnie. "To dobra wiadomość. Zła jest taka, że Asad pozostaje u władzy mimo siedmioletniej wojny domowej i dwóch amerykańskich prezydentów oraz sekretarzy stanu, którzy wzywali do jego odejścia" - podkreśla gazeta. "WSJ" przypomina, że administracja Donalda Trumpa nie rzuciła bezpośredniego wyzwania Asadowi, Rosjanom czy siłom wspieranym przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-iran,gsbi,2646" title="Iran" target="_blank">Iran</a>. Zamiast tego USA próbowały ponownie stosować ograniczone odstraszanie, aby uniemożliwić im wszystkim zajęcie obszarów kontrolowanych przez Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), które walczą z Asadem. Po ataku chemicznym z kwietnia 2017 roku Amerykanie zbombardowali syryjską bazę sił powietrznych, a amerykańskie wojsko zestrzeliło syryjski samolot, który wtargnął na tereny SDF. "Na tym poziomie jest to w porządku, ale nie zmieni to układu sił w Syrii" - ocenia "WSJ". Trump w październiku obiecał ograniczyć wpływy Iranu na Bliskim Wschodzie. "To, co zrobi w Syrii, pokaże, czy te słowa były poważne, czy też ich celem było tylko zamaskowanie trwającego wycofywania się USA z Bliskiego Wschodu, gdy rośnie napięcie między Iranem a sunnickimi państwami znad Zatoki Perskiej" - dodaje. Według "WSJ" jedną z pierwszych oznak tego, czy mówił na poważnie, będzie decyzja Białego Domu dotycząca dalszego losu terenów kontrolowanych przez SDF, które obecnie są ochraniane przez USA i sojusznicze siły powietrzne. Źródła "WSJ" twierdzą, że te bezpieczne strefy mogą zostać utrzymane na tyle długo, by odbudować instytucje obywatelskie i przeszkolić oddziały, które będą wystarczającą silne, by stawić czoło wojskom Asada. "Może to zająć wiele lat, ale opłaci się wysiłek polegający na uniemożliwieniu Iranowi budowy połączenia lądowego przez Irak i Syrię do Morza Śródziemnego" - pisze gazeta. Kolejnym sygnałem będzie to, jak ekipa Trumpa poradzi sobie z syryjskimi Kurdami z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Mają oni związki z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), uważaną przez USA za organizację terrorystyczną. Biały Dom dozbrajał w maju bojowników YPG, by pomóc w zdobywaniu Ar-Rakki, ale w listopadzie ogłosił, że ta pomoc wkrótce ustanie. Jeśli Biały Dom nie będzie uważnie prowadził polityki wobec Kurdów, mogą oni porozumieć się z Asadem w sprawie pewnej formy regionalnej autonomii, co mogłoby sprowokować Turków, którzy chcą zapobiec powstaniu państwa kurdyjskiego, do interwencji w północnej Syrii - tłumaczy "WSJ". "Rosja i Iran próbują sprawiać wrażenie, że już wygrały wojnę domową (w Syrii) i zwabić Biały Dom do zawarcia porozumienia pokojowego na własnych warunkach. Dlatego Putin zorganizował w listopadzie szczyt w Soczi z prezydentami Iranu i Turcji, Hasanem Rowhanim i Recepem Tayyipem Erdoganem" - dodaje dziennik. Jednak wojna się nie skończyła, a siły Asada mają kłopoty z utrzymaniem terytoriów, które zajmują - czytamy. Gdy ostatnio prezydent Syrii wycofał swe oddziały z terenów obok Al-Majadin, do wsi szybko wrócili bojownicy IS. "Głównym celem USA w Syrii powinno być odmówienie Asadowi, Rosji i Iranowi strategicznego zwycięstwa polegającego na kontrolowaniu całej Syrii. Tylko gdy Rosja i Iran uznają, że nie mogą wygrać militarnie lub że cena zwycięstwa jest zbyt wysoka, zaczną negocjować prawdziwy układ pokojowy, który pozwoli na powstanie autonomicznych enklaw etnicznych w Syrii. Drogą do tego celu jest popieranie sił syryjskich i kurdyjskich, które sprzeciwiają się Asadowi oraz islamistycznym radykałom. Alternatywą jest wycofanie się USA, co umożliwiłoby IS powrót, i być może większa wojna na Bliskim Wschodzie" - uważa "Wall Street Journal".