Zdaniem komentatorki spór rosyjsko-ukraiński, wbrew twierdzeniom Moskwy, nie jest sporem komercyjnym. Maddox twierdzi, że "obok ukarania Kijowa za to, i robił sobie nadzieje na wejście do NATO, celem Putina jest uświadomienie rządom krajów na wschodnich rubieżach Europy, że bliskie więzy z Rosją są dla nich korzystne, zaś zwrot na Zachód - niebezpieczny". Komentatorka uważa, że trudno przesądzać, jak Ukraińcy zareagują na ultimatum Gazpromu z uwagi na głębokie podziały w kierownictwie politycznym oraz rolę oligarchów w polityce i gospodarce. Pisze, że najprawdopodobniej dojdzie tam do jeszcze większego pogłębienia wewnętrznych podziałów na zwolenników orientacji europejskiej i rosyjskiej. "Rzeczywistą cenę (za naciski - PAP) zapłaci Rosja w postaci utraty poparcia w UE. Putinowi udało się podzielić UE na kraje, które chcą obrać twardą linię wobec niego, i te, którym zależy na tym, by go nie drażnić (...). Obecnie każdemu liderowi UE o wiele trudniej będzie argumentować, że Rosja jest wiarygodnym partnerem handlowym, jeśli Putin chwali się w telewizji, że zakręcił gaz w okresie najmroźniejszej od lat zimy" - dodaje Maddox. "UE nie może udawać, że nic się nie stało i milczeć w sprawie celowo wywołanego zagrożenia dla dostaw energii. Putinowi mogło było udać się przekonać niektóre kraje na wschodzie Europy o tym, że należy go udobruchać, ale w samej UE zjednoczył rządy, które wcześniej dzielił, uświadamiając im pilną potrzebę ograniczenia zależności od rosyjskiego gazu" - podkreśla Maddox.