Przed ogłoszeniem Hillary Clinton i Donalda Trumpa pewniakami do nominacji powstrzymują nas dwie rzeczy: w przypadku republikanów ogromna niechęć partyjnego establishmentu do 69-letniego miliardera; w przypadku demokratów fenomen społeczny, jakim stała się kampania Berniego Sandersa (nawet po 30 tys. młodych ludzi na wiecach) i jego notowania w sondażach ogólnokrajowych. Stan gry - Republikanie Ted Cruz powoli traci matematyczne szanse na zdobycie w prawyborach liczby delegatów gwarantującej nominację (lub już stracił - w zależności od tego, kto liczy). Musiałby Teksańczyk wygrywać wszystkich delegatów do samego końca prawyborów. Ponieważ w większości pozostałych stanów delegaci będą przydzielani proporcjonalnie - jest to zadanie niewykonalne.Jedyne co może zrobić Cruz, to prześcignąć Donalda Trumpa, ale i to nie jest zbyt realistycznym scenariuszem. Dużo wcześniej matematyczne szanse na przekroczenie liczby 1237 delegatów stracił John Kasich. Obaj, Kasich i Cruz, są w tej chwili pionkami partii, mającymi zabrać Donaldowi Trumpowi jak najwięcej głosów (a co za tym idzie - delegatów). Gra toczy się wyłącznie o to, czy Trump zdoła uzyskać 1237 delegatów w trakcie trwających prawyborów. Jeśli tak, zdobędzie republikańską nominację. Jeśli nie... o tym poniżej. Po nowojorskich prawyborach <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> ma 845 delegatów, Ted Cruz - 559, a John Kasich - 147. Stan gry - Demokraci A jak to wygląda po drugiej stronie barykady? W Nowym Jorku Hillary Clinton wzięła 139 delegatów, a Bernie Sanders 106. Łącznie była sekretarz stanu zapewniła sobie poparcie 1446 delegatów, a Bernie Sanders 1205. Ze względu na to, jak zacięta jest ich rywalizacja, jest niemal pewne, że ani Clinton, ani Sanders nie uzyskają niezbędnej do nominacji liczby 2382 delegatów w samych prawyborach. Oznacza to, że sprawa rozstrzygnie się na lipcowej konwencji krajowej w Filadelfii, gdzie do gry wejdą tzw. superdelegaci, a więc prominentni członkowie partii, niezwiązani wolą wyborców. Obecnie miażdżąca większość superdelegatów popiera Clinton, ale doliczanie ich na tym etapie - co robią zarówno amerykańskie, jak i polskie media - jest błędem. Superdelegaci mogą zmieniać zdanie, i tak było w 2008 roku, kiedy poparli Baracka Obamę. Debbie Wasserman Schultz, szefowa krajowego komitetu Partii Demokratycznej, podkreśla, że superdelegaci nie powinni być wliczani na tym etapie prawyborów. Oni decyzję o wyborze kandydata podejmą dopiero w lipcu. Scenariusze dla republikanów Co może się wydarzyć u republikanów w najbliższych miesiącach? Rozpatrzmy wszystkie możliwości: 1. Donald Trump zdobywa 1237 delegatów i otrzymuje prezydencką nominację Partii Republikańskiej podczas konwencji krajowej w Cleveland. Mimo pewnych dąsów partia angażuje całe swoje siły, by wygrać listopadowe wybory i odbić Biały Dom. 2. Donald Trump zdobywa 1237 delegatów. Partia wręcza mu nominację, ale jednocześnie spiskuje na boku. Wystawia kandydata "niezależnego", który w listopadzie odbiera głosy zarówno Clinton (lub Sandersowi), jak i Trumpowi. Gdy żaden z kandydatów nie zdobywa połowy głosów elektorskich, wtedy prezydenta, spośród trzech kandydatów, którzy zdobyli najwięcej głosów, wybiera... kontrolowany przez republikanów Kongres. 3. Donaldowi Trumpowi powija się noga i nie udaje mu się przekroczyć liczby 1237. Gdy żaden z kandydatów nie uzyskuje większości (którą daje 1237), delegaci przestają być związani wolą wyborców i mogą wybrać, kogo chcą. Odbywa się tzw. konwencja otwarta. Jej uczestnicy (czyli delegaci) wskazują np. Paula Ryana albo Mitta Romneya. Gdy tak się dzieje, w kraju wybuchają zamieszki - wyborcy Trumpa są wściekli, czują oszukani. Trump startuje jako kandydat niezależny. 4. Donald Trump nie uzyskuje 1237 delegatów, ale przekonuje partię, że jest najlepszym kandydatem i w drugiej turze głosowania na konwencji krajowej zdobywa nominację. Scenariusze dla demokratów 1. Hillary Clinton zdobywa najwięcej delegatów w prawyborach, a konwencja krajowa staje się wyłącznie formalnością: większość superdelegatów popiera byłą sekretarz stanu i to ona ostatecznie zdobywa nominację. 2. Bernie Sanders odrabia straty do Clinton: wygrywa wysoko m.in. w Oregon, Indianie, Pensylwanii i Kalifornii. Wyprzedza Clinton w liczbie delegatów. Superdelegaci popierają kandydata wybranego przez ludzi. Nominację uzyskuje Bernie Sanders. 3. Bernie Sanders wygrywa prawybory (zdobywa najwięcej delegatów), jednak superdelegaci pozostają niewzruszeni, swoje głosy oddają na Clinton i przechylają szalę na jej korzyść. Wyborcy Sandersa są wściekli, ale niewiele mogą zrobić. Sanders już wcześniej zapowiedział, że pozostanie lojalny i nie wystartuje jako kandydat niezależny. 4. Clinton wygrywa prawybory, ale niewielką liczbą delegatów. Sanders podejmuje rękawicę na konwencji krajowej i przytacza badania: w ostatnich sondażach ogólnokrajowych wygrywa z Clinton, jest jednocześnie najlepiej ocenianym amerykańskim politykiem i ma większe szanse w starciu z Donaldem Trumpem. Superdelegaci ulegają tym argumentom i przechylają szalę na korzyść Sandersa. Rachunek prawdopodobieństwa U demokratów wciąż najbardziej realny wydaje się scenariusz, w którym to Hillary Clinton zgarnia nominację. Dużo więcej wątpliwości można mieć w przypadku republikanów: z partii cały czas wypływają sygnały świadczące o determinacji, by sabotować kandydaturę Donalda Trumpa. Paul Ryan, choć oficjalnie zadeklarował, że nie będzie się ubiegał o nominację, nieoficjalnie już zaczął zbiórkę funduszy na kampanię. Co teraz? Najbliższe prawybory odbędą się we wtorek, 26 kwietnia, w pięciu stanach: Connecticut, Delaware, Maryland, Pensylwanii i Rhode Island.