We wtorek propozycja jest dyskutowana na spotkaniach grup roboczych, w skład których wchodzą eksperci państw członkowskich. - Propozycja najpewniej będzie omawiana między unijnym przywódcami na zaplanowanym na czwartek i piątek szczycie unijnym w Brukseli - powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów. Niemiecka prezydencja przedstawiła w poniedziałek nową propozycję mechanizmu warunkowości w budżecie UE, w tym liczącego 750 mld euro funduszu odbudowy. Propozycja bazuje na projekcie Komisji Europejskiej z 2018 roku i ma być podstawą do negocjacji między 27 państwami UE nad ostatecznym kształtem rozporządzenia w tej sprawie. Łamanie zasad praworządności może skutkować zawieszeniem płatności unijnych Z dokumentu, który widziała PAP wynika, że łamanie zasad praworządności może skutkować zawieszeniem płatności unijnych dla kraju członkowskiego. Propozycja niemiecka nie jest satysfakcjonująca dla polskich władz. - Nie realizuje postanowień Rady Europejskiej - powiedziało PAP polskie źródło rządowe. Propozycja zakłada, że to KE będzie oceniała naruszenia praworządności przez kraje członkowskie. Decyzje w sprawie ewentualnego zawieszenia funduszy będzie z kolei podejmowała Rada UE. Zgodnie z niemieckim dokumentem kary za naruszenie praworządności - zawieszenie finansowania unijnego - byłyby podejmowane większością głosów państw członkowskich UE. To duża zmiana w stosunku do pierwotnej propozycji KE, która zakładała, że odpowiednia większość państw musiałaby zablokować, a nie zatwierdzać zawieszenie funduszy (tzw. odwrócona większość kwalifikowana). Taki system utrudniłby jakiemukolwiek państwu, w przypadku którego KE uzna łamanie zasad praworządności, odrzucenie kary. Zobacz też: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-polityka-spojnosci-ue/artykuly/news-uzaleznienie-wyplaty-funduszy-od-przestrzegania-praworzadnos,nId,4761496" target="_blank">"To nasz wspólny interes, żeby istniały dobre regulacje chroniące budżet unijny"</a> Prezydencja niemiecka, przedstawiając nową wersję, chce w ten sposób uzyskać poparcie dla propozycji krajów sceptycznych wobec mechanizmu. Niemiecka prezydencja dodała też do projektu zapis, który zakłada, że procedura nakładania sankcji na kraj powinna być "obiektywna, niedyskryminacyjna i równo traktować kraje członkowskie" oraz powinna opierać się na podejściu "bezstronnym i opartym na dowodach". Jeśli jednak kraj członkowski uznaje, że te zasady zostały złamane, może zwrócić się do szefa Rady Europejskiej, żeby sprawa trafiła na szczyt unijny. W takiej sytuacji nie może zostać podjęta żadna decyzja do czasu, aż przywódcy "przedyskutują" sprawę na szczycie UE. Nie dłużej niż trzy miesiące Decyzje na szczycie UE podejmowane są jednomyślnie, jednak z projektu prezydencji niemieckiej nie wynika, że tak będzie w tym przypadku. Zapis w tym punkcie mówi tylko, że ta procedura - przeniesienia sprawy na szczyt - nie może trwać dłużej niż trzy miesiące od momentu przedstawienia wniosku przez KE. Prezydencja niemiecka liczy, że projekt uzyska poparcie większości kwalifikowanej w Radzie UE. - Propozycja bardzo precyzyjnie realizuje konkluzje Rady Europejskiej z lipca. Opiera się na projekcie Komisji z 2018 roku, który został dostosowany w świetle kompromisu osiągniętego między europejskimi szefami państw i rządów. Projekt nadaje formę prawną temu ciężko wypracowanemu i delikatnemu europejskiemu kompromisowi. Po raz pierwszy w historii UE powstanie mechanizm, który łączy obsługę środków z budżetu europejskiego z rządami prawa. To ważny krok naprzód - powiedziało PAP źródło w niemieckiej prezydencji, które było zaangażowane w prace nad propozycją. Z Brukseli Łukasz Osiński