"Komisja złożyła skargę, a my będziemy bronić naszego stanowiska. To normalna procedura rozstrzygania sporów. Polska przedstawi pisemną odpowiedź w terminie dwóch miesięcy od doręczenia. Ustosunkujemy się do wszystkich zarzutów. Mam nadzieję, że nasze argumenty zostaną wzięte pod uwagę" - powiedział Czaputowicz zapytany o to, co ze skargą Komisji Europejskiej, która trafiła do TSUE. "Dotąd Polska zastosowała się do orzeczeń" Na pytanie, czy Polska uzna decyzję wprowadzenie środka wstrzymującego, odpowiedział, że trudno powiedzieć, czy propozycje KE dotyczące środków tymczasowych zostaną uwzględnione przez trybunał, który w tej kwestii rozstrzyga jednoosobowo. "Skorzystamy z możliwości przedstawienia swojego stanowiska. Dotąd Polska zastosowała się do orzeczeń TSUE, np. w przypadku wycinki Puszczy Białowieskiej, nie ma więc podstaw do stwierdzenia, że teraz będzie inaczej" - powiedział. Na uwagę dziennikarza, że w przypadku Puszczy Białowieskiej zrobiliśmy to dopiero wtedy, gdy zagrożono nam karami odpowiedział, że Polska zastosowała się do oczekiwań TSUE. "Mieliśmy przesłanki, żeby kontynuować wycinkę - chcieliśmy zatrzymać ekspansję kornika. Teraz słyszymy, że w podobnej sytuacji w Niemczech uznano, że wycinka lasu jest właściwym środkiem jego ochrony. Pogłębia to poczucie, że Polska jest inaczej traktowana, stosuje się podwójne standardy. W sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości jest podobnie. Niektóre nasze rozwiązania są krytykowane, a funkcjonują w innych państwach" - zaznaczył. Sprawa Polski zostanie zamrożona w Radzie? Zapytany o to, czy spodziewa się, że na czas orzekania TSUE sprawa Polski zostanie zamrożona w Radzie UE, powiedział: "Na razie wiemy, że na najbliższym posiedzeniu rady nie będzie kolejnego wysłuchania. Jesteśmy gotowi do dyskusji, jednak ewentualna debata mogłaby zostać odebrana jako wpływanie na sąd. Obawiam się jednak, że Parlament Europejski będzie chciał wywierać na nas presję polityczną. Mam takie wrażenie po wysłuchaniu wielu eurodeputowanych". Zapytany, ile państw jest po naszej stronie, Czaputowicz powiedział, że uważa, że większość, jednak, jak dodał, nikt tego nie liczy w ten sposób. "Myślę, że wszystkie państwa zgodzą się, że trzeba poczekać na rozstrzygnięcie sądowe, zanim wyda się jakieś zalecenia. W sporach KE z państwem czasami wygrywa KE, czasami państwo. Mogłoby się zdarzyć, że rada wydałaby jakieś zalecenia, które okazałyby się sprzeczne z orzeczeniem TSUE" - stwierdził. Wysokość funduszy a warunki praworządności Na pytanie, czy Polska zablokuje rozporządzenie uzależniające wysokość przekazywanych funduszy od spełniania warunku praworządności, Czaputowicz odpowiedział, że Polska jest liderem w przestrzeganiu prawa Unii Europejskiej. "Problem polega na tym, że nie ma jasnych kryteriów dotyczących oceny przestrzegania prawa. Takich kryteriów mogłoby być na przykład wykonywanie wyroków czy też właściwe wydawanie unijnych funduszy. Jednak takich merytorycznych, mierzalnych parametrów nie przedstawiono. Polska jest liderem we wszystkich twardych kryteriach. Przypominam, że wiele państw wciąż nie wykonało wszystkich wyroków TSUE, ponad 50 wyroków czeka na implementację. Są państwa, które nie przestrzegają unijnej zasady, że deficyt budżetowy nie powinien wynosić 3 proc. PKB, co osłabia Unię, bo rynek staje się niespójny. W dyskusji o tych propozycjach nie chodzi jednak o prawo, lecz o nacisk na takie państwa jak Polska. Opowiadamy się za silną Unią i przestrzeganiem unijnego prawa przez wszystkich jej członków, będziemy jednak przeciwko tym regulacjom w kształcie przedstawionym przez ich pomysłodawców. Zapytany, kto nas popiera w blokowaniu tego rozporządzenia, Czaputowicz powiedział, że wiele państw ma zastrzeżenia do jego zapisów. "Z pewną rezerwą odniósł się też do niego Europejski Trybunał Obrachunkowy. Zobaczymy, jakie będą ostateczne reakcje państw członkowskich" - powiedział. "To narusza prawa naszych obywateli" Czaputowicz zapytany o to, czy wystąpienie Polski do TSUE w sprawie pracowników delegowanych to posunięcie odwetowe w związku ze skargą KE w sprawie ustawy o Sadzie Najwyższym, powiedział, że tak nie jest i że to dwie niezależne od siebie sprawy. "Państwa prowadzą spory z Komisją w różnych obszarach. Uważamy, że podstawą UE są cztery swobody, w tym ta dotycząca świadczenia usług. Tymczasem w Unii widzimy działania protekcjonistyczne, zwykle podejmowane pod szczytnymi hasłami ochrony praw socjalnych" - powiedział. "Nie przyczynia się to do rozwoju UE. Niektóre państwa zamiast reformować swoje gospodarki i dążyć do zwiększenia wydajności, chcą ograniczyć konkurencję. To narusza prawa naszych obywateli" - dodał. Na pytanie, czy oprócz przychylenia się TSUE do naszego stanowiska, mamy nadzieję również na opóźnienie niekorzystnych dla nas zmian na rynku pracy odpowiedział: "To sprawa, która budzi nasze zastrzeżenia i chcemy, żeby była rozstrzygnięta przez Trybunał". Podkreślił, że nie wysnuwałby dalekosiężnych wniosków i że trwa dyskusja nad tym, czy Unia ma być bardziej konkurencyjną, czy też protekcjonistyczną wspólnotą. "Polska opowiada się za większą konkurencyjnością, m.in. dzięki niej rozwijamy się teraz najszybciej, na poziomie 5 proc. Tym samym pozytywnie wpływamy na rozwój całej Unii. Państwa wprowadzające protekcjonizm przyczyniają się do osłabienia wspólnoty" - stwierdził.