Liderzy partii Grzegorz Schetyna (PO) i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-katarzyna-lubnauer,gsbi,1574" title="Katarzyna Lubnauer" target="_blank">Katarzyna Lubnauer</a> (Nowoczesna) w czwartek biorą udział w spotkaniach swoich partii europejskich, EPL i ALDE, przed szczytem UE w Brukseli. Schetyna zapowiedział, że o praworządności będzie rozmawiał z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem, który podobnie jak Platforma należy do EPL, czyli Europejskiej Partii Ludowej. "Nadchodzące dni zdecydują o tym, czy będziemy mogli mówić o niezależności polskiego Sądu Najwyższego, czy rząd Polski, czując presję ze strony europejskiej, ale myślę też, że całego wolnego świata, zrobi ten krok w tył" - mówił Schetyna dziennikarzom przed <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlamentem Europejskim" target="_blank">Parlamentem Europejskim</a>. Presja ma sens? Polska opozycja, ale także KE, obawia się, że 3 lipca wygaszone zostaną mandaty tych sędziów Sądu Najwyższego, którzy osiągnęli wprowadzony przez reformę nowy, niższy wiek emerytalny. Sędziowie mieli wprawdzie możliwość złożenia oświadczeń, że chcą dalej orzekać (wówczas decyzję w ich sprawie ma podjąć prezydent), ale wielu z nich tego nie zrobiło. "Apelowaliśmy do Komisji Europejskiej o skierowanie sprawy do Trybunału Sprawiedliwości. Uważamy, że zostało zbyt mało czasu, żeby powstrzymać to w inny sposób" - podkreślała Lubnauer. Obie partie oceniły, że wywieranie presji na rządzących ma sens, co pokazuje przegłosowana w ciągu jednego dnia ponowna nowelizacja ustawy o IPN, krytykowanej wcześniej zarówno przez USA i środowiska żydowskie. "Presja środowisk amerykańskich, rządu amerykańskiego i izraelskiego spowodowała, że fatalna, katastrofalna ustawa, którą wprowadzał minister (Patryk) Jaki, która skompromitowała Polskę, zniszczyła nam wizerunek i reputację w świecie, została zmieniona" - ocenił Schetyna. Lider PO krytykował sposób przyjęcia nowelizacji; powiedział o ograniczeniu pytań i braku debaty. "Widzieliśmy to wczoraj, że ta presja przynosi skutek. Wierzymy i chcemy w to wierzyć, że ta presja przyniesie sens, że rząd wycofa się z fatalnych pomysłów, które niszczą polską praworządność" - powiedział. Kwestia unijnego budżetu Szefowa Nowoczesnej przekazała, że o konsekwencjach, jakie 3 lipca wywołają przepisy ustawy o SN, rozmawiała z UE komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager; Dunka również należy do ALDE. Jak tłumaczyła Lubnauer, politycy PO i Nowoczesnej występują w tej sprawie razem, bo nie ma wątpliwości, że "wszystkie siły proeuropejskie powinny współpracować na rzecz tego, żeby Polska znowu znalazła się w centrum UE". "To jest kwestia budżetu, który jest dużo bardziej niekorzystny dla Polski, to jest kwestia priorytetów, które zostały wybrane. To, że będziemy mieli taki, a nie inny budżet, jest wynikiem faktu, że ta ekipa, która nami rządzi, nie potrafi zawierać sojuszy" - oceniła Lubnauer. Jej zdaniem sytuację polskiej polityki zagranicznej obrazuje kwestia ustawy o IPN. Sejm i Senat przegłosowały w środę nowelę, która uchyla przepisy karne za przypisywanie Polakom odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej. Regulacje te były wprowadzone w styczniu. Przygotowało je Ministerstwo Sprawiedliwości, by używać ich do walki z błędnymi sformułowaniami typu "polskie obozy śmierci". Na rząd spadła za to fala krytyki międzynarodowej. "Najpierw trzeba było wywołać pożar, potem go podlać benzyną po to, żeby teraz szczycić się tym, że się go ugasiło. Za późno, szkody są już bardzo duże. Faktycznie nasze stosunki międzynarodowe z wieloma krajami już spłonęły" - przekonywała szefowa Nowoczesnej. Trzaskowski: Konsekwencje działań rządu poniosą obywatele <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-rafal-trzaskowski,gsbi,4" title="Rafał Trzaskowski" target="_blank">Rafał Trzaskowski</a> - kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy, a jednocześnie wiceprzewodniczący EPL - zwracał uwagę, że w UE podejmowane są najważniejsze decyzje w sprawach dotyczących przyszłości Europy, np. Brexitu, wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, integracji strefy euro czy nowego wieloletniego budżetu. "Niestety rząd PiS jest całkowicie zmarginalizowany. Nawet nie przyjeżdża na nieformalne spotkania, żeby porozmawiać o rzeczach fundamentalnych" - ocenił Trzaskowski. Przestrzegał, że jeśli rząd nie wycofa się ze zmian "łamiących praworządność", konsekwencje poniosą obywatele, bo będzie mniej pieniędzy z UE dla naszego kraju. Z Brukseli Krzysztof Strzępka