W poniedziałek <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlament Europejski" target="_blank">Parlament Europejski</a> przeprowadzi debatę o mechanizmie powiązania praworządności z budżetem UE. Propozycja niemieckiej prezydencji przewiduje możliwość zawieszenia środków za łamanie praworządności, ale tylko w przypadku, gdyby naruszenie miało szkodzić wydatkowaniu środków z unijnego budżetu. Dla krajów północy Europy, z Holandią, Danią i Finlandią na czele, to za daleko idące związanie rąk Komisji Europejskiej, która ma występować z wnioskiem o ewentualne sankcje. Parlament Europejski w swoim stanowisku opowiada się za mocniejszym mechanizmem warunkowości. Europosłowie chcą m.in., by można było zamrażać środki krajom mającym problemy z praworządnością w procedurze, którą mogłaby zablokować tylko większość kwalifikowana państw członkowskich. Zdaniem Dworczyka "nie ma żadnych podstaw traktatowych, formalno-prawnych do tego, by powiązać fundusze z praworządnością, która nie jest nigdzie zdefiniowana". - Można się obawiać, że niektóre kraje będą chciały zastosować prawo silniejszego. Pytanie, dokąd to doprowadzi Unię Europejską. Jeśli <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> ma być strukturą, gdzie solidarność jest zastępowana przemocą i prawem silniejszego, to nie wróży to dobrze na przyszłość - podkreślił szef KPRM. Jak zaznaczył, "realnie w Unii Europejskiej borykamy się z dużymi problemami, zaczynając od pandemii, przez kryzys gospodarczy i migrację". - Powinniśmy skupić się na tym, a nie na politycznych i ideologicznych wojnach - stwierdził.