"Na spotkaniu z prezydentem Tajanim przewodniczący Juncker żałował słów użytych rano w debacie. Sprawa zamknięta" - napisał na Twitterze rzecznik PE Jaume Duch. Juncker, przemawiając we wtorek rano w Parlamencie Europejskim, ocenił, że fakt, iż w debacie bierze udział ok. 30 europosłów, świadczy o tym, że PE nie traktuje jej poważnie. "Gdyby tu była (kanclerz Niemiec Angela) Merkel albo (prezydent Francji Emmanuel) Macron, sala byłaby pełna" - powiedział, odnosząc się do tego, że obecny na sali premier Joseph Muscat jest szefem rządu niewielkiej Malty. Tajani przerwał mu, apelując o szacunek. "Może Pan krytykować <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlament Europejski" target="_blank">Parlament Europejski</a>, ale Komisja Europejska nie kontroluje Parlamentu Europejskiego, to Parlament Europejski powinien kontrolować Komisję Europejską" - powiedział przewodniczący. Odpowiedziały mu brawa z sali plenarnej. "Na sali plenarnej jest tylko kilku członków PE, żeby kontrolować Komisję. Jesteście śmieszni" - odpowiedział Juncker. Tajani przerwał mu po raz kolejny. "Panie przewodniczący, proszę o zmianę języka. Nie jesteśmy śmieszni" - powiedział, zwracając się do szefa KE. Juncker odparł, że już nigdy nie przyjdzie na podobne spotkanie. "Parlament Europejski powinien szanować prezydencję także małych krajów, a nie robi tego" - powiedział. Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)